Najlepiej robić to małą szlifierką. Gdy dotykasz czegoś na pozornie gładkiej powierzchni im bardziej się zbliżasz, tym więcej warstw się odsłania.
„Trzeba być chuliganem pełnym przekory by to, co tak cudownie wymuskane, tak precyzyjne zaszpachlować grubą warstwą koloru, a potem tak długo gładzić i dotykać aż zniknie wyczuwalna faktura, zatrze się techniczna funkcjonalność. To siła płynąca z radykalnego zakwestionowania kwestii, które w tak przemyślany sposób zostały zaprojektowane jako standardowy moduł globalnej konstrukcji mającej urzeczywistnić ideę komunikacji doskonałej.”
Tyle każdy z nas potrafi z wpadającym w oko obrazem uczynić: zagapić się. Zagapić się bez najmniejszego pojęcia. Zawsze warto to robić, nie tylko w galeriach. To chroni wspólny świat przed totalizacją, przed uśrednieniem, przed szarością. Akurat te obrazy świetnie nadają się do kontemplacji. Dobra kontemplacja nie służy niczemu. Podobnie jak malowanie po telefonach.
To zachowanie niegrzeczne i zbawienne. Bez podobnych aktów, bez tego rodzaju manifestacji kultura byłaby tylko jednym z sektorów gospodarki.
Nie możemy im bez walki oddać telefonu, bo znikną kolory, faktury, kto wie, czy nie zapachy i dotyk. Chcecie żyć w świecie z wyłącznie teoretycznym dotykiem, świecie idealnie skomunikowanym, uzgodnionym do ostatniego bitu i piksela? Zostaną tylko informacje doskonale nadające się do zabawy w głuchy telefon.