Marzyciel to tytuł filmu, za który Jan odebrał Oscara. Nagród Jan Andrzej Paweł Kaczmarek zdobył oczywiście znacznie więcej, można wręcz odnieść wrażenie, że zostały mu wręczone wszystkie możliwe nagrody. Nagrody wręczane są zawsze „za coś”, za przeszłe zasługi. Gwiazdą jest się „po coś”: dla Pamięci, czyli dla Przyszłości.
Tym właśnie sposobem Łódź okazała szacunek i troskę o ciągłość kultury. Tak pamięta Łódź. Wielcy twórcy są naszą przyszłością. Dla nas Jan Kaczmarek będzie zawsze jednym z nich. Jest tym, który w zgodnym przekonaniu miasta oraz naszym zasłużył na dziwną, pozornie płaską – jak łódzki trotuar – własną gwiazdę.
W zeszłym roku obchodził swoje 70-lecie – chłopak z Konina, poznaniak z usposobienia, obywatel świata z wyboru. Piękny człowiek, trudny geniusz i spełniony artysta. Los popróbował na nim, co potrafi. Człowiek doskonale poruszający się w zawikłanej materii marzenia, sceny, spektaklu. Spędził w tej mgławicy znaczeń istotną część swojego, nie tylko zawodowego, życia. Powiedzcie Janowi Kaczmarkowi, że nie ma przyszłości bez Marzycieli! Nasze miasto jest częścią wielkiego marzenia. I my, i to miasto, jesteśmy tu dlatego, że nasi poprzednicy umieli marzyć.
Jan Kaczmarek został upamiętniony gwiazdą w Łodzi. Jan w jakimś głęboko ludzkim sensie jest stąd. Ale także Łódź zasługuje na gwiazdę Jana Kaczmarka. Artysta skomponował muzykę do ponad siedemdziesięciu filmów. Konstelacja złożona z siedemdziesięciu wyraźnych punktów to duża konstelacja, w opinii dawnych astrologów w zupełności wystarczająca by w całości objąć ciekawe ludzkie życie.
Astronomowie mówią, że gwiazdy żyją w gromadach, które absolutnie nic nie pamiętają. Inaczej niż miasta – ludzkie konstelacje – często o rozmiarach galaktyki, starają się utrwalać wspólną pamięć. W Łodzi robimy co możemy, akcentujemy nasz własny rytm układając ze znanych nam gwiazd ornament. Robimy to tylko wtedy, gdy wyraźnie słyszymy, że to ta właśnie chwila, ten człowiek. Chcemy wierzyć, że z gwiazd ułożony wzór wprost pod nogami będzie prowadził dalej, jeszcze bliżej tego, co dla wszystkich nas istotne. Energiczne, pełne chęci do życia, kupieckie miasto powinno przy takiej okazji czegoś na własny rachunek nauczyć się. Na chwilę stanąć, przyłożyć ucho, wsłuchać się głębiej. Jan odszedł, dziś jest z nami już wyłącznie symbolicznie, ale my jesteśmy z nim całkowicie realnie. I tak już zostaniemy.
Fot. Marek Poray-Heywowski