Niesie je przez stulecia ten sam wir zasupłany wielokroć bardziej niż szkolna wstęga Moebiusa. Truchtając za obrazami co chwila znajdujemy się po drugiej stronie, nie tam, gdzie chcieliśmy. Ta cyrkulacja czasem staje się efektywna i wydajna jak młynek do kości, czasem obraca się tak wolno, że przestajemy zauważać zmianę. Robimy to z ulgą, bo kręcenie się bez celu psuje dziarską opowieść o przyspieszającym po prostej, doskonale zorientowanym postępie.
Co ileś obrotów pojawia się sekwencja obrazów wprost przypominająca, dokąd prowadzi nasza wytężona progresywna praca. Patrzymy na nią jak na bajki. Cieszymy się rozpoznając te same zwierzątka. Stajemy na głowie, strzyżemy uszami, wierzgamy, byle tylko nie zauważyć sedna, które jak oś wyznacza bieg spraw.
Warto samemu ustalić z którego kręgu pochodzą epizody sfilmowane przez Jerzego Skolimowskiego.
„Nie wzdychaj – nawet patrząc na to
mnóstwo pól, lasów, mórz i rzek
dzielących nas i owe tłumy
(których nie widzisz) ludzkich zer,
z tobą na czele.
W twojej dumie,
czy w mej ślepocie sedno tkwi.”
Josif Brodski. Pieśń bez słów, przekład Katarzyna Krzyżewska
Grafika: Drzeworyt z Das Narrenschiff Sebastiana Branta, 1494. Reszta podobno z życia wzięta.