Siła misterium „wypływająca” wprost z cieknących stróżek krwi może być gdzieś w okolicy Bachmutu medialne spektakularna. W zasadzie w Atlasie Sztuki chcemy zajmować się takimi właśnie obrazami „od święta”. Działanie świątecznego obrazu – ikony – zawarte jest w ostatnim słowie piątego wersu szesnastego rozdziału najstarszej Ewangelii Marka.
Powinno to być działanie silne, bezpośrednie, zdumiewające, zmieniające całkowicie sytuację.
Z pewnością nie mieszczące się w rejestrze tego co związane tylko z wyglądem, czy estetyką.
Medioznawcy piszą o cyklicznie powtarzającym się kryzysie zaufania wobec kolejnych mediów i przenoszeniu uwagi w poszukiwaniu kolejnego, „lepszego”. Krew to bardzo stare medium, wcale nie tak atrakcyjne jak się o nim mówi. Eloquentia sanguinans u Tacyta znaczy: chciwy krwi, nie elokwentny, czy wymowny. Byłoby pięknie, gdyby za rok gdzieś tam, we wschodnim błocie zjawiło się zamiast rytuałów krwi filipińskie puso-puso skrywające małe dziewczynki udające anioła, ujawniającego, że nie ma śmierci i można już sypać kwiatki i konfetti.
To tyle o obrazach. Większość z wyliczonych tu cech jest bardzo pożądana w sztuce i jej recepcji. Niestety, nie dysponujemy hermeneią mówiącą w jaki sposób dany efekt osiągnąć.
Pierwotna wersja Ewangelii kończyła się tym samym akcentem prze-strachu, wobec czegoś nie dającego się zrozumieć. Kończyła się na wersie ósmym. To dziwne zakończenie sumiennie opowiadające o dość nierozsądnej wyprawie naiwnych „kobiet” do zamkniętego głazem grobu. Czyli przedsięwzięciu może i słusznym, ale daremnym. Dalej jest dziwniej. Dalej, czyli po wejściu do środka. W wersie czwartym zainteresowany patrzeniem powinien zwrócić uwagę na zwrot: καὶ ἀναβλέψασαι θεωροῦσιν (kai anablepsasai theorousin). Theorousin jest od θεωρέω (2334 theóreó), znaczącego: zobaczyć, ujrzeć. Wszytko to najprostsze przykłady tego, co nazywamy: teorią (dla łacinników: contemplatio) i co zaczyna się od wzroku, który „coś dostrzega”, który uświadamia rozumowi istnienie czegoś. Anablepsasai (od: ἀναβλέπω 308. anablepó: spojrzeć, zwrócić spojrzenie na, spojrzeć do góry, podnosić oczy {cecha charakterystyczna vuls sacer}, przejrzeć, odzyskać wzrok) poprzedza to komunikujące się z rozumem theoreo aktem bardziej bezpośrednim, bardziej fizycznym, najprostszym, bliższym odruchowemu: zerknięciu.
Można spróbować ten wers tłumaczyć: „kiedy zerknęły, zobaczyły”, albo jeszcze bardziej baśniowo: „nagle, kiedy zerknęły, zobaczyły…”.
Tak powinna działać ikona: kiedy na nią spojrzymy, zobaczymy, uświadomimy sobie, że jest inaczej, niż myśleliśmy. Dotychczasowe nasze teorie są po tym zerknięciu nieaktualne. I równocześnie okazuje się, że możemy wejść dalej, głębiej. Możemy zaryzykować i znaleźć się w miejscu nie przeznaczonym dla żywych. To moment graniczny, znajdujemy się wewnątrz horyzontu obrazu. W niejasnej sytuacji. I wtedy – według Ewangelisty – zaczyna się rozmowa, ktoś (kto wygląda jak zwyczajny młodzieniec: νεανίσκον, 3495 neaniskon) wyjaśnia nam sytuację. Ktoś (persona ubrana na biało) mówi do nas (prosto, konkretnie, krótko): Μὴ ἐκθαμβεῖσθε·Me ekthambeisthe (znów od 1568. ekthambeó): Nie bójcie się!
Spoko, w sumie jesteśmy tam, gdzie chcieliśmy dojść i jakiś nieznany kolo po prostu mówi nam, że wszystko w porządku, ale… Musimy jeszcze poczekać, wszystko się wyjaśni, ale nie tu, nie teraz.
Wers ósmy jest ewidentnie mizoginiczny, Ewangelista wraca do tego co zrozumiałe, w świecie żywych (dawno, dawno temu w Palestynie).
Znamy mnóstwo obrazów Trzech Marii przy Grobie. Proszę poszukać przedstawień Trzech Marii w Grobie. Oczywiście. Czarny Kwadrat się nie liczy. Chociaż to, bez wątpienia, świetna ikona.
Ilustracja: Duccio di Buoninsegna, The Three Marys, 1308-11, Museo dell’Opera del Duomo, Siena
Peter Paul Rubens, Holy Women at the Sepulchre, cc. 1611-14, The Norton Simon Museum, Pasadena