W20 jest reprezentacją czegoś w pełni nieobecnego, leżącego gdzie indziej, dalej; reprezentacją czegoś istniejącego, ale nieobecnego – jeszcze – w codzienności miasta, w stylu życia.
Kamienica jest zainteresowana ruchem. Każdym ruchem, od fizycznie uchwytnego po imaginacyjny, od ruchów prostych, oczywistych, kanonicznych, w pełni legalnych, pewnych siebie, po posunięcia niejasne, apokryficzne, nieuzasadnione, chwiejne, etc.
Ewolucja nie wyposażyła nas w fizjologiczny receptor czasu, tylko ruch (motus), zapamiętywana ilość ruchów pozwala nam uświadamiać sobie upływ czasu.
Ruch sprowadza się do przejścia-przemiany (μεταβολή/ metabolḗ; w dosłownym znaczeniu: „prze-rzucać w inne miejsce”; jest to zgodne z ideą Kamienicy jako Przed-stawicielstwa i Architektury Apokryficznej [AA] jako sztuki prze-rzucania gdzie indziej, uwalniania od nacisku lokalnych okoliczności). Jest to także „mechanizm opisujący” każdą zmianę. Często z początku niedorzeczną. Mija moment i voilà: logiczna niedorzeczność staje się faktem (factum est), materializuje się, po chwili jest oczywista, po stu latach staje się „świętą Tradycją” i buduje się muzeum dla niej. Przy czym termin „moment” jest terminem technicznym, arbitralna miarą wypowiadaną, żeby łatwiej połapać się, zorientować co właściwie zaszło, co się zdarzyło, jaki obrót sprawy przyjęły, jak to się potoczyło. Historycznie łacińskie momentum przez ῥοπή (ἐν ῥοπή ὀφθαλμοῦ/ w mgnieniu oka) prowadzi w stronę biblijnego šahaq (Mdr 11,23) i może wyznaczać sposób działania W20, nie tyle precyzyjny, co delikatny.
Najczęściej określa się architekturę jako umiejętność formowania przestrzeni. Ten rodzaj architektury, który może być obszarem działania W20 opiera się na ruchu jako instynktownej zdolności każdego rodzaju życia. Aprioryczne pojęcia przestrzeni i czasu, pełniące w kulturze zachodniej rolę norm pozwalających konstruować dowolne hierarchie i taksonomie, są odczuwane poprzez ruch. Ruch jest też elementem tłumaczącym czym jest każdy rodzaj opowiadania (w dowolnym języku i zapisie). Narracja, ciągłe relacjonowanie, opowiadanie jest ludzką zdolnością do naśladowania obserwowanego ruchu zdarzeń.
Ruch, jego skomplikowane przeploty tworzą textum, które podobnie jak cała kultura jest rozpięta lekko powyżej materii. Interesująca W20 architektura posługuje się takimi drgającymi, falującymi membranami, zestawia, dopasowuje, mierzy różne opatulające i chroniące nasze życia texta. Kiedy opanujemy zdolność do swobodnego opowiadania, do przedstawiania ruchu, zaczynamy żyć podwójnie, na dwóch co najmniej poziomach. Pomiędzy nimi nieustannie porusza się logos przypominający tkackie czółenko przeciskające się przez ciasne sploty okoliczności. Kierowanie nim, nawigowanie jest czymś więcej niż retoryczną sprawnością, jest tkaniem materiału, bez którego architektura nie uzyska tak potrzebnej zdolności do ciągłego dopasowywania się do nieprzewidywalnych zdarzeń.
Architektura jest ustawianiem, przestawianiem (przed-stawianiem) dowolnej ilości punktów, budowaniem ich przestrzennych konfiguracji. Od najprostszej triangulacji po najbardziej skomplikowane, niespodziewane, nieokresowe układy i konstelacje. Architektura apokryficzna pamięta, że robi to także po to by udało się znów od materialnego, trwałego, dającego się wskazać punctum prze-rzucić do myślenia, w którym nie potrafimy żadnych punktów ustalić. Apokryf prowadzi od tego co sprawdzone, ustalone, pewne w stronę tego co niepewne, ale tym samym niosącym nadzieję na zmianę. AA jest rodzajem architektury prowadzącej w przeciwną stronę wobec oczekiwań totalizujących, domagających się porządku „raz na dobre” (semper stans) architektury potocznej i jej podkreślającej trwałość metafizycznej interpretacji.
Talk and Lodz na W20
Trzeba uszanować przyzwyczajenie, że zwykle w mieście „idziemy gdzieś”, wybieramy się by spotkać, zobaczyć, raczej kogoś niż coś. Nawet kiedy sami przed sobą deklarujemy, że wybieramy się tylko posłuchać koncertu, czy obejrzeć wystawę, zawsze głębiej niż nasze świadome cele tkwi oczekiwanie na spotkanie istotne, spotkanie zmieniające wiele, spotkanie, które prze-rzuci nas w zupełnie nową sytuację, wprowadzi w nowy stan. Jeśli w dużej skali (większej niż perspektywa ekonomiczna) można myśleć o jakimś rodzaju architektonicznego (opartego na układach punctorum) projektowania przyszłości, to Europa powinna być kontynentem wymyślanym tak, by tego rodzaju prywatne oczekiwanie dało się spełniać w możliwie bezpieczny, powszechny sposób. Dlatego nie pasma czasu, ale czyjaś obecność powinna być czynnikiem branym pod uwagę przy opisie formy i działania Kamienicy W20. W tej kamienicy (czasem) spotkać można osoby, niewidywane na ulicy, niespotykane w mieście.
Wystarczy się ruszyć, wyjść z domu i dotrzeć do wyznaczanego przez W20 horyzontu agatologicznego. Ta Kamienica ma (czy raczej: powinna mieć) zdolność do stwarzania własnego horyzontu zdarzeń. Horyzont agatologiczny to termin używany przez Józefa Tischnera piszącego i mówiącego o filozofii dramatu (tu też da się prze-rzucić przy pomocy AA).
Pisze Tischner: „spotykając drugiego (innego), spotykam go w horyzoncie, który w ogóle umożliwia spotkanie i zarazem jest jego dziełem. Spotkany inny i ja wraz z nim znajdujemy się w przestrzeni, w której coś jest lepsze, a coś gorsze, dobre lub złe. Przestrzeń ta nie jest zwykłą przestrzenią geometrii Euklidesa, lecz przestrzenią hierarchiczną (stąd znaczenie schodów i drogi, w górę i w dół).
Dobro zwie się po grecku agaton. Logos znaczy to, co rozumne, mądre. Powiemy więc: spotkanie jest otwarciem agatologicznego horyzontu doświadczenia międzyludzkiego. Horyzont agatologiczny to taki horyzont, w którym wszystkimi przejawami innego i moimi włada swoisty logos – logos dobra i zła, tego co lepsze i co gorsze, wzlotu i upadku, zwycięstwa i przegranej, zbawienia i potępienia. Na czym to polega? Tego przy spotkaniu jeszcze nie wiem. Wiem jednak, że gdy spotykam, zawsze o coś takiego chodzi.” (J. Tischner, Filozofia dramatu, 2001, s. 63).
Spotkanie, każde spotkanie jest wynikiem ruchu. Jest skutkiem przypadku lub dążenia. Podobnie każda zmiana, każdy rozstrzygnięcie: (p) lub (~p) jest efektem przypadku lub wyboru. Architektura wcale nie jest tylko miejscem (scenografią) dla takiego rozstrzygnięcia, jest samym wyborem. Powinna być sztuką wyboru trafnego, sztuką, zespołem powszechnych trafnych i pożytecznych przepisów, dążeniem by ograniczać rolę przypadku, a także zwiększać ilość ruchów wynikających ze świadomego dążenia. Architektura stara się przypadek ograniczać. Apokryf stara się go tylko tłumaczyć. W20 jest Kamienicą, w której odseparowane od siebie obszary Architektury i Dramatu, obydwa równie fundamentalne dla prób zrozumienia i opisania fenomenu Miasta jako miejsca do życia można połączyć poprzez punctum lacrimale. To stary termin anatomiczny, każdy z nas ma takie punkty na twarzy. Najlepiej chyba przetłumaczyć go (wbrew anatomii) jako: miejsce wzruszeń, miejsce łez. Kamienica może tak działać, ma dostarczać emocji, takich, które łzę mogą wywołać. Mimo postępu technologicznego wciąż skłonni jesteśmy wyjątkowość, znaczenie, unikalność sytuacji mierzyć ilością łez. To atrybut Dramatu (niekoniecznie tragedii, potrafimy też – do łez – się śmiać). Kamienica opisana jako punctum lacrimale uwidacznia metaforę Fasady jako Twarzy, z której nie można zrezygnować i nie można zafałszować. Blisko punctum lacrimale skłonni jesteśmy sytuować autentyczność. To bardzo dobry kontekst dla Rozmowy na W20.
W20 może być Przedstawicielstwem świata, w którym nikt nie będzie się doktrynersko przywiązywał tylko do faktów, lub tylko do fikcji, świata, w którym przekraczanie granicy między tymi stanami nie będzie wzbudzać obaw, niechęci (będzie banalne jak przejście z piętra na piętro), stanie się powszechnym nawykiem zwiększającym swobodę myślenia i działania. I co nie mniej istotne zwiększającym nasze szanse na przeżycie.
Działanie kamienicy jako: przekładanie/tłumaczenie można teoretyzować dość szeroko korzystając z pojęcia ergodyczności. Ma ono co najmniej dwa, znów odseparowane od siebie zakresy znaczeń: pierwsze, bardziej znane, matematyczne i drugie, czysto narracyjne: literatura ergodyczna (termin Espena Aarsetha) opisujący literaturę wymagającą nietrywialnego wysiłku od odbiorcy. Ergodyczność jest cechą opisującą grę (życie jako grę) i jest to bardzo dobry kontekst podpowiadający po co jest W20.
Talk and Lodz ma tworzyć obrazy
Różnica między obrazem architektury i architekturą jest podobna, jak między np. obrazem Trumpa i Donaldem Trumpem. Ten drugi kompletnie nas nie interesuje i mało prawdopodobne byśmy kiedykolwiek się spotkali, z tym pierwszym chcemy czy nie, spotykamy się niemal codziennie. Zestawienie może wydawać się dziwne, ale w obydwu wypadkach (zarówno prezydenta USA, jak architektury) chodzi o czynnik traktowany jako mający wpływ na globalną sytuację. Obraz Trumpa to obraz intensyfikujący przekonanie o mocy sprawczej (potestas, power) samego Trumpa. Podobnie jest i z architekturą. Znane są możliwości programów pozwalających na animowanie wyglądu twarzy i synchronizacje ze spreparowanym głosem wypowiadającym dowolną treść (Face Swap App). Z pewnością tego rodzaju spreparowane obrazy będą coraz popularniejsze. Dlaczego nie posłużyć się możliwościami Swap Architecture App? Hasło: „Swapp over Architecture” brzmi obiecująco. Zwłaszcza wsparte (także przez Terminatora) przez: „The Future is not yet defined. Let`s go to work!”
Z jakiegoś powodu lubimy patrzeć np. na twarz Trumpa mówiącą rzeczy jakich “nie mógł przecież powiedzieć”. Prawdopodobnie w analogiczny sposób będziemy patrzyli na budowle, które “nie mogły powstać”, miasta, które nie mogą istnieć, etc. Być może powodem jest podświadoma chęć testowania co jest dopuszczalne, a co wykluczone w ramach aktualnie organizującej ład powszechny hierarchii.
„ »W architekturze chodzi o komunikację. Budynek musi przemawiać do bardzo różnych osób, a architekt musi przemówić do bardzo różnych osób, żeby móc budować [a więc wracamy do retoryki; zgłośmy się – na ochotnika – do retorycznej roli Osób/mieszkańców zawsze chcących czegoś jeszcze, zróbmy z Łodzi miasto bardziej kapryśne w swoich oczekiwaniach niż Manhattan, trudniejsze we współpracy niż Larry Silverstein, zróbmy „teatr” na samym początku, zanim zaczną kopać]. Dlatego jestem maratończykiem. (…) Każde zlecenie jest tak samo pełne trudności: to niekończące się wybory i negocjacje. To właśnie architektura. Jest jak film. Gdyby go trochę zwolnić, widać by było, jak został zmontowany. Ale tego się nie robi. Film się ogląda. A na koniec jest przecież budynek. I wszystko co działo się po drodze idzie w niepamięć.«” (T. Dyckhoff, Epoka spektaklu. Perypetie architektury i miasta w XXI wieku, przeł. A. Rasmus – Zgorzelska, Kraków 2018, s. 255)