Opinie ekspertów są różne, jedni radzą, żeby podlewać raz na rok, inni zalecają by nie przesadzać z częstotliwością, jeśli chcemy się cieszyć żywą barwą dłużej.
Czterysta pięćdziesiąt tysięcy papierowych kwiatów. Żółtych, rozdawanych 19 kwietnia w Warszawie i kilku innych miastach w Polsce to działanie niepragmatyczne, ale piękne. Bardzo, bardzo szczególny, niestety bolesny aspekt tego czym jest „piękne działanie”, działanie niespecjalnie liczące się z realiami przypomina się w dniu wybuchu Powstania w Getcie. W kawałku miasta, na którym tłoczyło się i umierało tyle mniej więcej tysięcy ludzi. To było pierwsze powstanie w mieście w czasie II wojny światowej.
Co się dzieje z miastem, w którym do głosu dochodzi desperacja i wściekłość?
Nie sposób tego badać w ramach jakichś badawczych dyscyplin: urbanistyki, studiów nad przestrzenią publiczną, historii, socjologii, antropologii, etc.
Kwiaty są dobre, szczególne tak zwykłe i anonimowe. Nie dowiemy się już kto taki gest zaczął. Nie musimy tego wiedzieć, powinniśmy pamiętać. Powinniśmy, z powodu na przykład piękna. To podobno cholernie kosztowna abstrakcja, ale każdy może ją mieć, przynajmniej raz.
Może już pora by oprócz kwiatów zająć się czymś podobnie prostym, np. literami.
Żydzi, Polacy, Niemcy, po chwili okaże się, że trzeba dopisać do tego Rosjan, Białorusinów, Litwinów (Bałtów), Ukraińców i jak zwykle po dłuższej chwili przypomnimy sobie jeszcze o Romach i Tatarach. Wszyscy ci ludzie znaleźli się obok siebie, naprzeciw siebie z powodów, których wielu z nich nie chciało i nie rozumiało. Wielu wręcz przeciwnie. Tyle historii wystarczy, jeśli mamy żyć w tym samym miejscu, od stuleci zamieszkanym przez – jak to napisała Hannah Arendt – „pas ludności mieszanej”. Kilka europejskich etnosów, kilka alfabetów, historia niezrozumienia. Kto z nas potrafi napisać cokolwiek, choćby piękno po hebrajsku, w jidysz, po polsku, niemiecku, rosyjsku, ukraińsku, białorusku, litewsku i po romsku i tatarsku? Nikt? Spróbujmy z czymś bardziej oczywistym: pamięć? Też nikt? To mamy sporo pracy przed sobą. Jakoś się trzeba komunikować, teraz w 2023. Nawet na poziomie szkoły podstawowej, typograficznie, prosto.
Polskiej pamięci historycznej dobrze by zrobiło opowiadanie „naszej” skłonności do powstań, do szukania wolności razem ze starszą tradycją powstań żydowskich. Powstań wywoływanych bez wielkich szans na zwycięstwo. Łatwiej wtedy będzie ustalić czy warszawski Pomnik Małego Powstańca jest pomnikiem dojmująco pięknym, czy dojmująco strasznym.
I co robić, żeby był ostatnim takim pomnikiem na Ziemi.
Ilustracja: Srebrna tetradrachma z roku ok. 133 n. e., z czasów powstania Bar-Kochby.