Człowiek po przejściach, z kłopotami finansowymi, ot, pechowy szaraczek, przykurzony weteran spod Lepanto. Wymyślił kogoś, kto walczy ze złym światem, kto sprzeciwia się, kto ruszy na dowolnie wielkiego olbrzyma, bohatera rodem z dwudziestowiecznego westernu, samotnego, prostego, pewnego swojej oceny sytuacji.
Dlaczego Daumier jednym ruchem malujący pełną wyrazu głowę szkapy zaoszczędził farby malując głowę jeźdźca?
To jeden z bardziej zagadkowych portretów autentycznego szaleństwa. Pięć lat wcześniej, w 1863 Gustave Doré opublikował swoje wspaniałe, pełne szczegółów ilustracje do powieści Cervantesa. Grafika pokazująca moment zderzenia rozpędzonej, szarżującej wyobraźni z rzeczywistością powinna być obowiązkową ilustracją zarówno na egzaminie dojrzałości, jak i na egzaminie na prawo jazdy dowolnej kategorii.
Na ilustracjach Doré łapczywie wpatrujemy się w zniuansowane szczegóły. Patrząc na obraz Daumiera, który potrafił równie sprawnie ilustrować oraz komentować każdy zakątek świata, patrzymy jak w lusterko o poranku. Upłynie dłuższa chwila zanim zaspani uświadomimy sobie co widzimy.
Świat i przemierzający go bohater są jak dwie krople koloru, są jednym niedbałym maźnięciem ochry. Znów trzeba będzie się bić, żeby choć trochę się odróżnić od tła, przed zmierzchem.
___
Honoré Victorin Daumier, Don Quijote and Sancho Panza, 51 × 32 cm, Nowa Pinakoteka, Monachium