Nie wiadomo. To, co wiadomo dziś to fakt, że Andrzej Wróblewski był świetnym malarzem. Nie dziwi nas, że w sercu Wenecji, w przestrzeni Procuratie Vecchie, na placu świętego Marka, zaprezentowana została wystawa właśnie tego artysty. To jedna z dwóch polskich ekspozycji na 60. Międzynarodowej Wystawy Sztuki w Wenecji. Kuratorem wystawy głównej został Brazylijczyk Adriano Pedrosa, dyrektor artystyczny Sao Paulo Museum of Art (MASP).
„Andrzej Wróblewski jest naszą wielka legendą i marzymy, żeby stał się jeśli nie legendą dla wszystkich, to przynajmniej postacią rozpoznawalną na międzynarodowej scenie artystycznej. Nie ma gwarancji, że to się uda” – zauważyła szefowa warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej Joanna Mytkowska w rozmowie z Agnieszką Kowalską, przeprowadzonej dawno bo w 2012 r., z okazji międzynarodowego seminarium poświęconego życiu i twórczości artysty.
Andrzej Wróblewski był świetnym malarzem. Malarzem instynktownym, który niezrozumiałą trafność obserwacji potrafił jeszcze podkreślić, skontrastować, pokazać tak, że każdy musiał zauważyć i zrozumieć problem. Ostre kontrasty, wykluczające się wybory były cechą powojennej rzeczywistości w Polsce. Można by powiedzieć, że był to bardzo „malowniczy” okres w polskiej historii. Była to malowniczość, jaką posługuje się wyjątkowo chętnie w tej części Europy Historia, malowniczość o rdzawo-krwawej gamie kolorystycznej (ważnej dla kapistów).
„Chcemy namalować obraz, który by pomagał odróżnić dobro od zła” – pisał Wróblewski, zakładając w 1948 roku Grupę Samokształceniową. Kto by nie chciał?
Z 1949 roku pochodzi obraz pokazujący „historyczny” podział (wtedy dodawano – podział klasowy). Podział na słusznych i niesłusznych. Na swoich i tych drugich, jeszcze nie obcych, ale już niezrozumiałych.
Jest to wyraźny obraz, „dialektycznie właściwy”, jak wówczas mówiono.
Jest to obraz daleki od doskonałości wykonawczej.
A jednak jako całość przyciąga wzrok, fascynuje, oznacza. Podobno w sztuce chodzi wyłącznie o to.
Warto patrzeć na dobre obrazy, one zawsze potrafią skontrastować sytuację wyboru. Nawet jeśli nie wiemy, czy wybieramy dobro, czy zło, widzimy wyraźnie różnicę. Reszta jest w gestii instynktu.
Polityka w ostatnim czasie w tak monstrualny sposób posługuje się tematem gender, że trudno nie czuć lekkiego niepokoju przywołując w pamięci tytuł obrazu z 1949, „Dwie mężatki”. Widać, że razem, na jednym obrazie, ale w jednym związku? ¡No pasarán! Dialektycznie wykluczone.
Nie wiemy, czy Wróblewski ucieszyłby się, gdyby jakiś podekscytowany anioł odmalowałby mu panoramę Polski 2024.
60. Międzynarodowa Wystawa Sztuki w Wenecji, której hasło brzmi „Obcokrajowcy są wszędzie” ma trwać od 20 kwietnia do 24 listopada 2024 r. W Pawilonie Polskim ponadto będzie można zobaczyć polsko-ukraiński projekt „Powtarzajcie za mną II” kolektywu Open Group.
—
Ilustracja: Andrzej Wróblewski, Dwie mężatki, 1949