To nie jest zły symptom. Lepiej interesować się śmiałym i swobodnym kreśleniem nowych linii, niż budowaniem płotów i uszczelnianiem starych granic.
Skoro nieźle idzie, do następnego spotkania narysujmy sobie miasto. Całe Miasto, komiks (i gra wokół niego) to niezłe medium dla takich odjechanych/odlecianych pomysłów ad hoc. Każdy gdzieś tam mieszka, zna najbliższy róg, podwórko, korytarz, przedpokój i coś tam wie o swoich wymarzonych najdalszych galaktykach. Róg, podwórko, korytarz, kadr to pojęcia, po przestrzeni nawzajem na siebie przekładalne. O galaktykę, póki co, nie martwmy się. Po prostu spróbujmy zacząć od tego, co blisko, co jest znane. Oj, może na początku być bardzo dziwnie, mało o sobie wiemy. A jak „wyjdzie”, jak się okaże ciekawe, po prostu przeskalujemy kadry do wielkości fasady, podwórka, kwartału. To potrafi każdy dobry mistrz gry.