Stary słownik Doroszewskiego jako przykład użycia słowa kiepełe podaje zdanie z Kariery Nikodema Dyzmy Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.
Sprawdziliście już gdzie dziś cumują jachty rosyjskich oligarchów? Nie? Trzeba śledzić sytuację na bieżąco! Na szczęście jest kilka miejsc w necie, które pokażą, poinformują, monitorują non stop. Domyślacie się, kto będzie rządził w Rosji? Nie? No, mówią, że sami Ruscy nie wiedzą. Siedzą w milczeniu w metrze w Pitrze, Moskwie, Nowosybirsku, Jekaterynburgu, przyglądają się sobie badawczo w marszrutkach i nadal nie wiedzą. Czasem jednak o tym i owym pogadają.
O czym, o kim? Tego nie dowiecie się od zachodnich agencji pozarządowych, jawnych i tajnych. Tego mogą domyślać się Gruzini, Estończycy, Kazachowie, Łotysze, Jakuci, rosyjskojęzyczni w Jerozolimie i Tel Awiwie. Można tego nasłuchiwać razem z nimi, ale nie da się tego robić w przeciwieństwie do śledzenia jachtów i kont w głębokiej gnuśności intelektualnej.
W kraju profesora Stanisława Swianiewicza czy profesora Andrzeja Walickiego głucha cisza.
Media i podejmujący decyzje sprawiają wrażenie jakby wystarczało opieranie się na informacjach zachodnich sojuszników. Przecież w każdej chwili możemy sprawdzić gdzie leci który oligarcha i news gotowy.
Dawno temu pisał prof. Walicki tak (w książce, która w 1980 roku wydana została przez Stanford University Press jako A History of Russian Thought from the Enlightenment to Marxism, a rok później w Anglii w Claredon Press, Oxford):
„Po klęsce sewastopolskiej – klęsce poniesionej pomimo niewątpliwego bohaterstwa żołnierzy rosyjskich – stało się rzeczą jasną, że feudalno-biurokratyczne imperium, uchodzące do niedawna za najpotężniejszy filar Świętego Przymierza, jest w gruncie rzeczy kolosem na glinianych nogach. Śmierć Mikołaja I, symbolizującego całe zło starego reżimu, przyjęta została – w kołach demokratycznych i liberalnych – z uczuciem ulgi, z nadzieją, że nowy cesarz rozpocznie epokę głębokich przeobrażeń politycznych i społecznych. Nawet sfery rządowe zdały sobie sprawę, że pewne reformy, (…), są koniecznością nie cierpiącą zwłoki. Aleksander II zmuszony został do polityki częściowych ustępstw oraz sondowania opinii publicznej w celu zbadania możliwości przeprowadzenia niezbędnych reform z możliwie najmniejszym uszczerbkiem dla istniejącego ustroju. Nastąpił okres wielkich nadziei i aktywności społecznej, nazywanej przez współczesnych «odwilżą». (…) Nastrój podniosłego optymizmu i zgody narodowej nie był jednak długotrwały.” (ibidem, wydanie: Kraków 2005, s. 276).
Stare dzieje, kogo to obchodzi czy Aleksander II był reformatorem czy nie? Mamy do tych zdarzeń i mechanizmów zmiany gdzieś na Wschodzie bliżej niż nam się zdaje.
Na przykład w mieście Łodzi, w samym Nowym Centrum tego miasta, wśród zieleni stoi cerkiew Aleksandra Newskiego, wzniesiona „w latach 1880–1884 z inicjatywy komitetu utworzonego przez największych łódzkich fabrykantów, którzy poprzez budowę prawosławnego obiektu sakralnego zamierzali dowieść swojej lojalności wobec władz carskich. Świątynię zaprojektował Hilary Majewski”. Cerkiew była ex-voto (Votivkirche) za ocalenie Aleksandra II w zamachu z 1879. Fundatorzy liczyli na przeniesienie guberni z Piotrkowa do Łodzi. Nikt nie narzekał, podobno i tak inwestycja w prawosławie zwróciła się szybko. Trzeba było tylko coś czytać, mieć refleks i kiepełe nie od parady.
Kody wojny, szyfry tego, co będzie są zaskakująco blisko teraz.