Wyobraźnia religijna bywa sensu stricto nieludzka. Podpowiada sceny i obrazy nie dające się zrozumieć, kołysze się między skrajnościami, od ekstatycznego zachwytu po straszną grozę sacrum.
Na takim tle odznacza się trwająca przez pokolenia, nieustanna praca powolnego oswajania tej dzikiej religijności.
Homo sapiens oswaja wszytko co znajduje się w jego otoczeniu. Z doktrynalnego, żarliwego religijnie punktu widzenia to nie może się udać. Mimo to wciąż próbujemy. Chrześcijańskie Zmartwychwstanie zapowiadające uniwersalny eschaton oznajmiane jest przez dźwięk trąbki. Czemu nie, niech będzie trąbka (skoro tak mówi Apostoł: 1 Kor 15, 52).
Byle by nie była to trąbka jak na wojskowej pobudce.
Raczej niech będzie podobna do tej, jaką słychać było (zaraz po wielkiej wojnie) w Paryżu. W 1949 kiedy w knajpkach na Saint Ghetto des Prêts widywano Milesa Davisa a młodziutka Juliette Greco pomagała mu grać.
I do tego dla wszystkich przebudzonych swingującym dźwiękiem mała czarna gratis. Czemu nie, to byłoby ludzkie zmartwychwstanie, na naszą zachodnią miarę.
Oczywiście wolno palić i fantazjować bez filtra.
Na trąbkach: archanioły – Israfil, Michał (Urbaniak), Miles Davis
chórek: trzy anioły – Rafaela, Julliete Greco, Ewa Demarczyk
zdjęcia: Andre Sas, Philippe Charbonnier, Czesław Czaplinski
dźwięk rozpięty pomiędzy: XI i XX wiekiem.
reżyseria całości: Chwila, Moment