To po lewej to stare naskalne zadrapanie, liczące może ponad trzy, a może tylko dwa i pół tysiąca lat. W naszych głowach wygląda jak ktoś wchodzący do labiryntu.
W środku też nie wy, to przecież do znudzenia przypominany człowiek ad quadratum, ad circulum, dwie zebrane i genialnie prosto nałożone na siebie przez Leonarda da Vinci wyobrażenia tego, co podobno powinno nas normować, mitygować. Idealna („renesansowa”, jak uczyli przed maturą) symetryczność i perfekcyjne dopasowanie do okrągłego świata, przejrzysta, prosta geometria, która bez wysiłku zmienia naszą ludzką niedoskonałą pokraczność w trwały ideał. Obok – Modulor Le Corbusiera, źródło bezliku współczesnych ergonomii i systemów projektowania. Niby wprost z życia wzięty, a jakoś mniej ma się ochotę utożsamić z postawnym, barczystym, precyzyjnym w geście Modulorem, niż z drobniejszym człowiekiem da Vinci.
A po prawej? Pewni jesteście, że to nie wy? Potraficie się skutecznie odróżnić od tej w zamyśle przecież abstrakcyjnej, a nie antropomorficznej „ikonki”?
Ta ikonka niczego już nie wskazuje, po nic nie sięga, nigdzie nie wchodzi. Po prostu jest, stoi i chłonie ze wszystkich stron jak leci.
To dopiero solidny miraż labiryntu bez końca i bez miary.
Zapowiada się nieskończona transmisja z każdej strony. I wy w samym środku.
Przygotujcie sobie przekąski. Chociaż rynek przekąsek, podobnie jak rynek transmisji chętnie was obsłuży. Nie musicie się ruszać.