Większość z nas nie lubi publicznie opowiadać o mieście. To zrozumiałe nawet jest. Mieszkamy w mieście, które na nas liczy. Mówić o mieście to mówić nami. Ale my nie chcemy… Może trzeba nas wreszcie doopowiedzieć. Zaprośmy tych, co umieją doopowiadać nas w mieście.
Socjologia urbanistyczna przestaje dostarczać nowych danych. Domyślenie się wyników kolejnych badań statystycznych na temat miast i życia w miasta nie jest trudne. Rankingi miast „najlepszych” i „najgorszych” lekko zmieniają się, ale tematy o jakie pytani są ich mieszkańcy pozostają te same. Uzupełnienie frazy: ęśliwy dom jest równie trudne jak przewidzenie o co zapytają ankieterzy.
Jeszcze bardziej frapujące jest z jakiego powodu wyniki kolejnych badań, przeprowadzanych ze sporym wysiłkiem (https://www.otodom.pl/wiadomosci/raporty/miasto-dobre-do-zycia) są ilustrowane w sposób możliwie najbardziej stereotypowy i nijaki.
Ilustracje unieważniają wyniki.
Skąd, u licha, opracowujący raporty tak dobrze wiedzą co chodzi po głowie mieszkańcom, skoro nie pytają ich o to?
Projektując miasta w odwołaniu do stereotypicznej taksonomii znającej tylko dwie ikonki: uśmiechniętej i płaczącej buźki ułatwimy życie patodeweloperom.
Indywidualne życie jest grą o znaczniej większej liczbie kombinacji i możliwości. Niewykluczone, że to stałe balansowanie wyników badań, zwłaszcza tych lokalnych na granicy zauważalności w globalnym strumieniu informacji niesionych przez mass media wynika z samej natury pamięci historycznej. Z tego, że nie sposób gromadzić, zarządzać i udostępniać pamięci wspólnej. Im większy krąg osób, których ta pamięć ma dotyczyć, tym trudniej identyfikować się z nią. Najżywsze, najważniejsze są nasze wspomnienia jednostkowe, odnoszące się do najbliższych, rodziny, lokalnej wspólnoty, bardzo rzadko do całego świata. Coraz trudniej mówić o wspólnej pamięci w skali globu. W „zglobalizowanym” świecie to właśnie pamięć staje się czynnikiem różnicującym, dzielącym a nie łączącym. Nie chcemy budować żadnych pomników kulturom i nacjom, które żyły w Łodzi. Taki projekt byłby skazany na porażkę. Wystarczy uświadomić sobie dwuznaczność słowa pomnik by upewnić się, że miejsce gdzie figuruje dużo pomników, nigdy nie będzie miejscem żywym.