Tegoroczny lipiec przechodzi do przeszłości. Czy będzie Lipcem Historycznym, tak jak np. Lubelski Lipiec 1980 pełen strajków, które ekscytowały, ale nikomu nie przychodziło do głowy, że są dziwnym znakiem zbliżania się zupełnie innej epoki?
29 lipca po szesnastej MS Chrobry wypłynął z naszej pięknej Gdyni kierując się do Ameryki Południowej. Wśród 1042 pasażerów, byli wyposażeni przez Jerzego Giedroycia (wówczas urzędnika ministerialnego zajmującego się promocją kultury polskiej) w bilety I klasy dwaj początkujący literaci: Czesław Straszewicz i Witold Gombrowicz. 20 sierpnia 1939 około 11:00 statek dopłynął do Buenos Aires. 1 września 1939 zastał go już w drodze powrotnej na wysokości Pernambuco. Chrobry wojny nie przetrwał. Straszewicz i Gombrowicz tak. Straszewicz postanowił wrócić, służył w brygadzie kawalerii pancernej generała Maczka, od 1943 był redaktorem radiostacji Świt nadającej z Anglii do okupowanego Kraju.
A ten drugi?
Jeśli sprawy potoczą się znów z górki, raźno, w stronę nowej epoki, dokąd będzie leciał Witold Gombrowicz 2.0? Wyspa Południowa Nowej Zelandii? Pewnie, nadal gdzieś w ciepłe tropiki, choć chciałoby się kiedyś zobaczyć czarnobiałe selfie Gombro 2.0 w futrzanej grenlandzkiej czapie wyprowadzającego swój psi zaprzęg na poranny spacer.
No, ale lodowce już płyną, szanse na taką wersję przyszłości topnieją w oczach.
Wobec nowej epoki żadne szybkie oceny indywidualnych wyborów, żadne czarno-białe schematy słuszności i niesłuszności nie dają pewności. Zobaczymy gdzie wylądujemy.
Mówią, że W. Gombrowicz ma większą wartość dla kultury polskiej niż cały transatlantyk z luksusowym wyposażeniem. I nie jest to złośliwa opinia na temat siły przemysłu stoczniowego.