Nie potrzeba symboli.
Co jednak mamy robić my, którzy tkwimy daleko od rwących nurtów w mżącej bez przerwy fali informacji? Skupmy się więc przez chwilę na symbolach. Niosą one więcej sensu niż „najświeższe informacje”. Motyw śmierci w wodzie trwa od psalmu 68 aż po Ziemię jałową T.S. Eliota.
„Fenicjanin Flebas, martwy od dwu niedziel,
Zapomniał krzyku mew, i morza przypływów
Zysków i strat.” (IV. Śmierć w wodzie)
Wyobraźnia katastroficzna nie potrzebuje faktów, ani statystyk. Jest projekcją zawilgoconej, zalanej duszy. Oby tym razem żadne fakty nie próbowały dorzucić swoich niepotrzebnych trzech groszy do smutnej tradycji motywów akwatycznych.
Psalm 68 mówi o rozpaczy, nieszczęściu, o smutku.
„Wybaw mię, Boże; boć weszły wody aż do duszy mojéj. Ulgnąłem w błocie głębokości i dna niemasz (…) (Ps 68, 2-3; Biblia Wujka)
Tym, co przynosi zagładę, substancją pozbawiającą oddechu jest woda, zwykła woda, w ogromnym, niepojętym nadmiarze. Jeszcze z tradycji antycznego arystotelizmu wiadomo było, że najlepszy rodzaj duszy to dusza sucha. Dawna kultura była przesycona substancjalną obecnością wrogich człowiekowi żywiołów, lękiem przed ogniem, wodą, morowym powietrzem, rozstępującą się pod stopami zdradliwą ziemią. Odzwyczailiśmy się od takich obrazów. Dwieście lat kultury technicznej wygnało żywioły na daleki margines naszych lęków. Niemalże uwolniło nas, przynajmniej w miastach, od cykliczności przyrody. Czasem żywioły wracają.
http://bibliepolskie.pl/zzteksty_ch.php?wid=19&book=19&chapter=69&e=
Grafika: Pagina z psalmem 68 (69) z XIII wiecznego psałterza z Bibliothèque nationale de France (NAL 1392), w środku Lądek Zdrój już po przejściu fali.