Oj słoniusiu, – pisze Zofia. – Już mi niełatwo żyć bez ciebie. Teraz żyję prowizorycznie. Byłam na placu Wolności. Jest gwiaździsty, wypuszcza z siebie takie długie ulice, bardzo pociągające, troszkę tam wlazłam – ale za zimno na długie łażenie i wolałabym z tobą. Biedna niewolnica. W lecie musi okropnie cuchnąć w Łodzi. Teraz jest przyjemnie egzotyczna. Czy o mnie pamiętasz? Całuję Ciebie bardzo. Wszyscy mają męża a ja nie. Zosia. Na razie, tuż po wojnie, Zofia Gutkowska – podobnie jak jej przyszły mąż – trafia do pracowni Eibischa na krakowskiej ASP. Absolutorium uzyskuje już po ślubie, 30 czerwca 1949 roku. Uzupełnieniem plastycznej edukacji są jeszcze studia scenograficzne u Karola Frycza, zakończone dyplomem 5 stycznia 1953 roku. W latach 50. praktykowanie zawodu jest jeszcze dla niej koniecznością – z czegoś trzeba żyć. Już w czasie studiów współpracuje ze słynnym Teatrem Lalki i Aktora „Groteska” w Krakowie. Nie tylko dla niej projektowanie lalek i dekoracji okaże się znakomitą „niszą” na nadchodzące lata socrealizmu, a także ekonomiczną „deską ratunku” dla młodej pary.
Po ślubie Nowosielscy mieszkają przez pół roku przy al. Krasińskiego 32/4, w pracowni Jonasza Sterna, który przebywa na stypendium w Paryżu. Po jego powrocie trafiają znowu do dawnej pracowni Kantora w oficynie przy ul. Batorego 12. Tymczasem dawny kolega z Kunstgewerbeschule Ali Bunsch zadomowił się już w Łodzi, skąd kusi perspektywą stałej pracy przy scenografii w Teatrach Lalkowych. Porzucenie Krakowa nie przychodzi łatwo, jednak Zofia Nowosielska podejmuje decyzję o wyjeździe. Wkrótce podąży za nią także Jerzy, a 12 lat spędzonych w Łodzi okaże się bardzo ciekawym i owocnym etapem ich biografii.(…)
Choć na początku nic tego nie zapowiada… Z tych właśnie lat zachowały się listy Nowosielskich do siebie: pełne troski i niepokoju o wspólną przyszłość i artystyczne plany. Pełno problemów bytowych, ale także pełno czułości. Młodzi małżonkowie piszą do siebie w pieszczotliwym, sobie tylko znanym języku.
W kwietniu 1950 roku Jerzy oficjalnie zameldowuje się w Łodzi, jednak w praktyce pozostaje w rozjazdach – rozdarty między Krakowem, Łodzią i pierwszymi pracami przy polichromiach „w terenie”. Sytuacja jest wciąż niepewna, brak stabilizacji i problemy bytowe zmuszają do różnych poszukiwań i trudnych decyzji.” (Krystyna Czerni, Nietoperz w świątyni. Biografia Jerzego Nowosielskiego, 2011; https://styl.interia.pl/spoleczenstwo/news-zofia-i-jerzy-nowosielscy-jak-sunieczka-z-sukiem,nId,2611633)
Skąd pewność, że na ścianie blisko szafy z pracowni wisi portret Zofii, oglądany przez krążących po galerii w czasie inauguracji roku Nowosielskiego?
„Zosia siedziała w klasie przede mną – wspomina szkolne lata Ewa Jurkiewicz – i z początku nawet nie zauważyłam, że ona ma niesprawną rękę po Heine-Medina. Tylko pamiętam, jak nagle coś zaświeciło, a to przez jedwabną bluzkę przeświecał metal, bo ona nosiła tę rękę usztywnioną na szynie i przypiętą skórzanymi paskami. Ale zawsze ją otulała, kamuflowała, umiała się ustawić. To widać na zdjęciach z Kunstgewerbeschule, Zosia zawsze stoi tak jakoś bokiem”. (Ibidem)
Czy musimy wszystko pamiętać, wszystko wiedzieć? Dobry obraz, nawet gdy jest aktem potrafi otulić, przysłonić co nieistotne. Nie trzeba wcale ustawiać się bokiem.