Zdumiewające, że w świecie w całości ponoć utkanym z pikseli, rastrów, bitów i w kraju tak ceniącym kulturę ludową dopiero teraz, w czerwcu 2023-go otworzono Muzeum Wycinanki.
Współczesność to jedna wielka wycinanka, kolaż szaleńca z nożycami do strzyżenia ludzi w ręku.
Muzeum powstało w miejscu Królewskiej Fabryki Papiery założonej w 1755 roku w Konstancinie nad rzeczką Jeziorką. Przeskalowana ludowa wycinanka pokrywająca polski pawilon na Expo w Szanghaju w roku 2010 spodobała się na świecie (https://www.bryla.pl/bryla1,85301,7561313,Polski_Pawilon_na_EXPO_robi_furore.html). Mimo tego, dopiero trzynaście lat później doczekaliśmy się placówki gromadzącej tradycyjne wycinanki. Uzbierało się ponad dwadzieścia metrów teczek z wycinankami w archiwum. Miejsce znalazło się w świetnie odrestaurowanym (https://www.modernizacjaroku.org.pl/pl/edition/3413/object/3883/muzeum-wycinanki-dawny-zabytkowy-dom-ludowy-na-os-mirkow-w-konstancin) budynku dawnego Domu Ludowego (i ochronki) dla pracowników papierni zaprojektowanym w 1908 przez Stefana Szyllera.
Wycinanka jest zaraźliwa, patrzymy na neogotyckie gzymsy a widzimy ząbkowania z ponacinanej kartki.
Zaskakująco mało wiemy o początkach tej tradycji. Najpierw musiał być papier, by pojawił się być może inspirowany kulturą żydowską (w której wszystko co styka się z literą nabiera znaczenia mistycznego) zwyczaj dekorowania domu przy pomocy wycinanki. Podobno ostatni dobry do wycinanek papier pochodzi z lat sześćdziesiątych XX wieku, z zamówienia ówczesnego Ministerstwa Kultury dla twórców ludowych.
W kulturze nadmiaru wycinanie powinno być praktyką powszechną, umiejętnością ćwiczoną od najmłodszych lat. Nawet gdy w dorosłym życiu ktoś się nie powiedzie i zajmie się na przykład polityką, sprawne wycinanie (w narodowym stylu) może się przydać, już na wakacjach.
Niby wakacje, żadnej szkoły, a tu przez całe lato i początek jesieni trzeba będzie intensywnie edukować się „w temacie” krajów muzułmańskich, kierunków migracji z takich krajów, oby nie „w debacie” na temat odbudowywania kalifatów, gdzieś daleko na południu Pirenejów.
Czemu nie, ale dlaczego wszystko to na poziomie gumna? Dlaczego w tak prymitywny sposób, przypominający staropolski oklep cepem? Jeśli realna polityka musi być demagogiczna, niech będzie, ale dem-agogos, prowadzący lud chyba nie musi wcale robić tego aż tak niezdarnie? Upiorne jest przekonanie, ze od tego zależy liczebność prowadzonej grupy.
Polska błyskawicznie okcydentalizuje się. „Przerabiamy” debaty i problemy, lęki rozgrzewające emocje na Zachodzie pół wieku temu. Ktoś się spodziewa, że skoro powinniśmy oswoić się z migracją spoza Europy, doczekamy się informacji i publicznej debaty, na przykład, na temat różnic w systemie szkolnym?
Czy do wyobrażenia jest w naszym tak ponoć tradycyjnym kraju spokojna dyskusja o religii, o statusie proroka Jusufa, o pojęciu grzechu w islamie, chrześcijaństwie, u scjentystów?
–––
Alegoria triumfu Kościoła, fresk z kaplicy Hiszpańskiej w Santa Maria Novella we Florencji autorstwa Andrea di Bonaiuto – c. 1368
U stóp siedzącego z otwartą Księgą na największym tronie św. Tomasza przykucnął oparty na Księdze Ibn Rušd, przez łacinników zwany Awerroesem z أهل الكتاب, Ahl al-Kitâb;
reszta to swojski kurnik.