Mówią, że dopiero The last of Us okazał się „prawdziwym filmem”, serialem nakręconym na podstawie gry. Film, sekwencja opowiadania, obrazów i muzyki, to forma najbardziej przylegająca do naszych potrzeb komunikacyjnych, do instynktownego zagadywania tego, czego troszkę się obawiamy. Wujek G. błyskawicznie podpowiada, że „ten serial lub program telewizyjny podobał się 92% użytkowników”. Wow, wow! Choć zarażeni cordycepsem klikacze i (chyba) purchlaki wydają ciut inne dźwięki. I lepiej od ludzi realizują swoją „potrzebę komunikacyjną”. Szybciej, prościej, bardziej bezpośrednio. Jeśli komunikację utożsamia się z nieprzerwanym upodobnianiem swojego otoczenia do siebie, to nie tylko fantastyczne grzyby, ale zwykły jogurt i zamieszkująca go społeczność poczciwych, pracowitych bakterii fermentująca co się da, lepiej od nas jest skomunikowana. Podobno chodzi o to, by gospodarka rosła jak na drożdżach, także branża filmowa. W starym świecie, niezarażeni, szybko się nudzili. Więc pewnie w kolejnych sezonach czeka nas przeprowadzona z rozmachem ekranizacja Tetrisa. To gra logiczna, nikt nikogo niczym nie straszy i nie zaraża. Czysta, intelektualna przyjemność. A na końcu okazuje się, że wszytko się świetnie składa i pasuje do siebie jak ulał!
Źle skomunikowani – jak dzieci – nie mogą się też doczekać. Może już zacznijmy głosować nad obsadą do Tetris. Nie chodzi o kolejny film o historycznych okolicznościach powstania gry, ale o film wprost z poukładanego „świata gry”. Jest tylu świetnych aktorów, czyją twarz widzicie na plakacie do serialu: Tetris. The first of Us? Jakim głosem mają nas uwodzić (klikać?) główni bohaterowie? Musimy się lepiej do siebie dopasować, dla dobra przyszłości.