a „Ziemię Obiecaną” Reymonta przepisujemy nie dlatego, że (jak chce profesor Krzysztof Pomian) ogarnęło nas „szaleństwo katalogowania” ludzi według ich charakteru (pisma). Choć „po prawdzie” taka namiętność nie opuszcza Europę do dziś. Nadal w popularnym przekonaniu historia sztuki zajmuje się odróżnianiem gotyku od renesansu, renesansu od manieryzmu, manieryzmu od baroku, baroku od klasycyzmu. Kompletnie inne znaczenie i zakres chronologiczny mają te same style w historii muzyki. Jeszcze inaczej jest w historii literatury. Kultura europejska to misterna koronka powycinana w nakładających się na siebie kategoriach, porządkach, katalogach zdarzeń. Radykalny minimalizm modernizmu (less is more) wytępił większość gatunkowych nazw styli wykonawczych.
Dawno, dawno temu, w połowie XVIII wieku, w czasach Johanna Joachima Winckelmanna popularne stało się przekonanie, że Kunstgeschichte ist Stilgeschichte (historia sztuki to historia stylu). Styloznawstwo, przymus zaliczania wszystkiego co się widzi do jakiegoś stylu był europejską modą, rozrywką elit.
Nie ma powodu by w latach dwudziestych XXI wieku nadal posługiwać się na zmianę modernizmem i postmodernizmem. Życie w ubogich ekosystemach jest trudne. W wielu zwracających na siebie uwagę wydarzeniach kultury masowej z łatwością można rozpoznać cechy przypisywane dawnym historycznym stylom.
Uff, zaufanie wróciło. Barok zaczął z przytupem. Barok zafascynowany ogromnymi kontrastami, wielką skalą, teatralnym patosem, rozwibrowanymi emocjami jest naturalnym odniesieniem dla wielu najgłośniejszych wydarzeń w muzyce pop. Barok w historii muzyki to okres dysponujący magnetyczną siłą działania na słuchacza.
•
od lewej: Antoine Coysevox, „Sława” („Fame”) na Pegazie; 1698–1702, wysokość: 3.15 m, Luwr. Resztę można łatwo wyklikać.