Pracujemy nad uporządkowaniem tego, co mamy. To jeszcze trochę potrwa. Ostatnio odkryliśmy, że nikt jeszcze nie dał nam żadnej książki Alaina Robbe-Grilleta! Dlaczego akurat to nas zdziwiło? „Tekst jest zorganizowany w pięć części zwanych „przestrzenią” i kwalifikowanych zgodnie z ich liczbą porządkową, poprzedzoną rozdziałem o nazwie INCIPIT (na 5 stronach), po którym następuje rozdział o nazwie CODA (również na 5 stronach)”. To fragment opisu jego powieści z 1976 roku Topologie d’une cité fantôme. Nie jesteśmy numerycznymi fetyszystami.
Liczby są ważne, ale nie potrafią opisać świata ludzi. Gdyby było inaczej, nie zbieralibyśmy kartek zadrukowanych literami, tylko kalkulowali.
W posłowiu do Domu schadzek Robbbe-Grilleta wydanym przez Czytelnika na początku 1967 roku towarzysz Adam Ważyk, poeta z wielkim naganem, słusznie napisał: „W powieściach Alaina Robbe-Grilleta ludzie są pozbawienie wnętrza, autor poprzestaje na zewnętrznym opisie ich zachowania i działania, w czym nie byłoby jeszcze nic niezwykłego, ale ci ludzie obracają się w świecie bez uczuć i wspomnień, związki między nimi są zredukowane do stosunków mechanicznych, koniecznych. Ktoś zauważył, że ludzie Robbe-Grilleta nie mają przeszłości.” (Cyt. za: Adam Ważyk, Posłowie, [w:] Alain Robbe-Grillet, Dom schadzek, przeł. Wiera Bieńkowska, Warszawa 1967, s. 191). Mechaniczne stosunki jakoś nas nie bawią. Robimy co możemy, żeby nouveau roman nie stał się réalité actuelle. Możliwe, że bez zbytniego wyrachowania.