Z jakiegoś powodu nie tylko w świecie zachodnim, nie tylko dawno, dawno temu (np. w 1968) ale i dziś, w miejscach poza zasięgiem Erasmusa (np. w Iranie, w Chile) z punktu widzenia autorytarnych władz stopniowanie słowo student przebiega tak samo: studenciak, student, studenci, dużo studentów, problem, poważny problem.
Wszytko jedno czy tak stopniują brodaci ajatollahowie, czy uśmiechnięci eksperci wspierający solidną, akademicką wiedzą firmy z Wall Street, czy generałowie Milicji Obywatelskiej troszczący się o stabilizację klimatu stanu wojennego.
Nie musimy lubić hippisów i naiwności popkultury sprzed pół wieku. Powinniśmy kibicować kolejnym studenciakom, którzy nagle przestają być grzeczni i domagają się tego, co podobno oczywiste. Oczywiście dostaną za to ostre baty, i nie zawsze będzie to tylko kwiecista metafora. Teraz pora – dla przyzwoitości – nauczyć się jednego słowa po persku: dāneszdżu.
Niech im się uda, nawet jeśli sami nie do końca wiedza co. Świat nie będzie gorszy, przeciwnie.
Grafika: Święte znaki i hasła w tle. Teheran, październik 2022; Paryż, maj 1968; Warszawa, marzec 1968.