Gdyby memami można palić w piecu! Nie trzeba by było budować jądrowych dziwadełek. Suwerennie kraj od płotu do płotu bez wielkiej fatygi byśmy ogrzali. Sam rząd dał by radę grzać wszystkich potrzebujących. I jeszcze by zostało energii na stopienie w żużel carbon print’ów kłębiących się nad swojska okolicą.
Ilość niewielkich stworów przycupniętych blisko białej (całkiem obnażonej!) szyi jest spora w imaginarium euroatlantyckim.
Aktualne polityczne znaczenie może mieć ustalenie czy częściej ssie pierś po prawej, czy po lewej.
W dłużej perspektywie, to wszystko jedno, to jest po prostu koszmar. Najbardziej znaną fizis takiej dręczącej mary namalował (w kilku wersjach) Johann Heinrich Füssli. I niespodziewanie na tle mocno gorsetem i konwenansem spiętej dziewiętnastowiecznej kultury obraz stał się HITem. Razem z powieścią Mary Shelly o smutnym życiu Frankensteina czy akwafortą Francisca de Goi pokazującej co nie śpi kiedy „rozum śpi” ta niejasna scena uwidacznia paniczy lęk krystalicznie precyzyjnego Rozumu przed tym co w nim – głębiej niż piersi i sny o nich – tkwi.
Prywatne i prężne fundacje billboardowo odmieniające oblicze tej ziemi mogłyby co bardziej cenzuralne fragmenty z Füsslego i jego naśladowców przed każdymi wyborami propagować cum summum bonum.
Póki co można samemu studiować wszechobecność motywu:
Johann Füssli, Mara nocna, wersja z Frankfurtu;
Johann Füssli, Mara z z obrazu z Detroit;
Johann Füssli, Trzy drżące ze strachu dziewczęta, cca. 1780-1782;
Ditlev Conrad Blunck, Nachtmahr, 1846;
A. W. M. C. Ver Huell, Nightmare Showing Incubi, litografia z książki Zijn er zoo?, Arnhem, 1852;
Kadr z wideo spektaklu w reżyserii Manu Cossu „Lost in the Fire” music video, 2019;
Obraz z 2016 pokazujący Donalda Trumpa jako Every woman’s nightmare.