Ostatnie wypowiedzi zachodnich polityków (Angela Merkel w Monachium) potwierdzają, że liczenie na ich zrozumienie tego jak funkcjonuje ruski świat może być kiepską kalkulacją.
Popatrzmy na stare ikony. To schematy zachowań, postaw, działań powtarzane niemal bez zmian przez stulecia. Utrwalające fatalistyczną siłę stereotypu biernego obserwowania cudownych zdarzeń, którym błogosławi cały kosmos. Wobec takiej wizji dziejów własna aktywność, własne zdanie jest czymś niewyobrażalnie obcym, nawet wrogim wobec świętej sprawy.
Pozostaje trzymać mocno kciuki, żeby kolejny ruskij zbawca i obrońca nie uwierzył, że pora wsiadać na białego konia wprost z Apokalipsy i pozować na Jerzego Zwycięzcę (Георгий Победоносец) z georgijewską wstążką na piersi.
To dla zachodnich głów absolutnie „nielogiczne”, ale „wiara” w bardzo specyficznym sensie będzie decydująca. Jesteśmy gatunkiem, który potrafi się zgubić nawet w tym co sami wcześniej wymyślimy jako mocno logiczne. Pierwsza i ostatnia litera: Alfa i Omega jest biblijnym symbolem panowania nad początkiem i końcem. Ale jest to atrybut boski. Dla nas niedostępny. Dookoła nas kłębi się żywioł liter wszystko komplikujących, dzikich, nieposłusznych.
„Św. Jerzy”, ikona nowogrodzka z początku XVI wieku, kolekcja Ruzhnikov, Paryż.
Trocki w 1918 pokonuje kontrrewolucje.
Generał Żukow 24 czerwca 1945 na paradzie zwycięstwa w Moskwie.
Putin w lipcu 2002 ćwiczy zwroty akcji.