Takie wesołe tweety instytucji badawczych okrążają glob w setkach powtórzeń niesionych przez tysiące komentarzy. Wywołują nagłe rozbłyski w sieci. Znamy artefakty sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat (The Ishango Bone; https://en.wikipedia.org/wiki/Ishango_bone) sugerujące, że co najmniej od takiego czasu ciała niebieskie potrafią zawrócić nam w głowach.
Wszystkie znane nam kultury obserwowały bacznie to co dzieje się na niebie, daleko poza naszym środowiskiem naturalnym. Wiemy, że za spontaniczne rozpoznawanie „twarzy” w układzie plam i konturów na obrazie odpowiada pewna autonomia działania zakrętu wrzecionowatego (FFA fusiform face area) w mózgu. Najwyraźniej bardziej ewolucyjnie opłaca się zobaczenie twarzy tam gdzie jej nie ma, niż przeoczenie choćby jednej ukrytej. Kto wie czy takie nadinterpretacje nieożywionych fragmentów świata nie są jednym ze źródeł zdolności do mitologizowania, do nadawania znaczeń zjawiskom losowym. Clive Staples Lewis zauważył, że bezsprzeczny jest związek miedzy odległymi ciałami niebieskimi a myślami ziemskich astronomów (Christian Reflections, Grand Rapid, 1967, s. 64). Wgląda na to, że są oni w stanie domyśleć się trajektorii i zachowań tych ciał. Nie tłumaczy to niczego, bo nie da się twierdzić, że zachodzi związek między cząsteczkami ciał niebieskich a cząsteczkami w mózgach astronomów, który tłumaczy trafność ich przewidywań i obliczeń. Choć w materialnym wszechświecie wszystkie cząstki mogą być ze sobą powiązane na wiele sposobów (przestrzennie, czasowo).
Nie wiemy jakim cudem niektóre z naszych przekonań okazują się prawdziwe, choć dotyczą obiektów z którymi nigdy fizycznie się nie zetkniemy. Nie dysponujemy żadnym katalogiem prawdziwych twierdzeń na temat świata. Ta nasza niewiedza może budzić uśmiech nieludzkich obserwatorów.
Grafika: Iluminacja z Księgi Przepowiedni, XIV wiek; tweet NASA ze zdjęciem prezentującym Słońce