Gwałtowny proces urbanizacji uświadamia nam, iż w ciągu najbliższych dekad większość populacji zamieszka w miastach. Czyli przyjdzie nam mieszkać w czymś, czego do tej pory nie potrafimy ani opisać, ani pokazać, ani zrozumieć. Statystyka, urbanistyka, ekonometria, planowanie przestrzenne, socjologia wizualna, wszystko to okazuje się zbyt słabe by wyjaśnić fenomen miasta. Uzyskujemy mozaikę – obraz wprost od René Magritte’a: „Ceci n’est pas une cité”. Zaczynamy żyć we wnętrzu widma.
Narzekanie nie ma już żadnych narzędzi do czynnego działania. „Kryzys Miast” to bieda, upadły przemysł, dziurawe chodniki. I wstyd, że to w naszym mieście. To usuwanie z ulicy w centrum miasta „źle ubranych” i niepłacących czynszu, to niekończąca się o tym polemika, to brak wszelkiej umiejętności budowy miasta o silnym kręgosłupie moralno-etycznym. Ale każdy kryzys musi się kiedyś skończyć. Sięgamy po Miasto nie z powodu estetycznego kaprysu, historycznego zauroczenia, ale wobec faktu, że przewidzenie kierunku rozwoju tendencji cywilizacyjnych i kulturowych jest dziś coraz trudniejsze. Jeśli dopiero się rozpędzający XXI wiek wyrobił sobie jakąś ogólną i zarazem charakterystyczną cechę jest nim zaskakująca nieprzewidywalność. Sto lat temu w roku 1922 przyszłość też była niejasna, ale oczywiste było, że wielki, krwawy kryzys właśnie się skończył. Dziś podejmujemy decyzje w historycznie ugruntowanej obawie, że kryzysy powracają.
Miasto istnieje przede wszystkim w wyobraźni, dlatego miasta nie powinno się budować według wymyślonych gdzie indziej wzorców i schematów, przez ich ślepe czy nawet lekko modyfikowane wzorce. Każda modyfikacja jest początkiem klęski. Wszelkie próby wyjścia z nieudanej modyfikacji są początkiem tragedii. Uniwersalna metoda-gotowiec nie istnieje.
Dlaczego w Łodzi
Łódź jest dobrym miejscem do zadawania sobie trudnych pytań. Miastu potrzebne jest więcej fikcji, utopii, żeby odejść trochę od dominacji gospodarki czy globalizacji. Pytamy z kim należy o tym rozmawiać. Odpowiedzi na tak postawione pytanie poszukamy w rozmowie. Widzieć to wiedzieć, że jest się w Łodzi.
Nasze miasto, Łódź jest dzieckiem rewolucji przemysłowej, doświadczyło jej dobrych i złych skutków. Na początku kolejnego wieku chcemy znaleźć chwilę by wyraźniej uświadomić sobie jakie przeszkody, jakie problemy dzielą nas od końca tego stulecia. W tym sensie nasze przedsięwzięcie jest futurystyczne. Jest skupione na nie utopijnej przyszłości. Chcemy zgromadzić wiedzę o detalach, bo każdy z nich może okazać się najlepszym punktem wyjścia ku przyszłości. Dzięki temu chcemy oswoić to co nieznane. Zamienić abstrakcyjną przyszłość w dostępną dla naszych sposobów budowania przestrzeń. Na razie jeszcze surrealną, ale z każdym poznawanym kolejnym detalem zmieniającą się w coś realnego, coś oczywistego i namacalnego.
Czas zacząć prostować niezbyt pochlebne wyobrażenie o naszym mieście. Zanim w Łodzi miasto zacznie „mówić samo za siebie” trzeba mocno samemu przyłożyć się do budowania odpowiedniej sceny. Metafora miasta jako żywego organizmu w urbanistyce i socjologii jest obecna w tradycji nauk od lat. Łódź, z jej przemysłową przeszłością i wielokulturową tradycją oddziałuje na wyobraźnię jako struktura o szczególnej żywotności i niezwykłej energii. Te cechy zadecydują o sukcesie. Oczywiście w Łodzi jest nieco inaczej niż dookoła. Łódź w swoich usiłowaniach uporania się z przyszłością wciąż pamięta, że jest nowotworem, czymś co wyrosło błyskawicznie pośrodku feudalnych włości Ziemi Sieradzko-Łęczyckiej. I wszystko sobie podporządkowało. W mgnieniu oka, w czasie życia jednego pokolenia jak biblijna wizja Ziemi Obiecanej.
Reymont wybrał biblijny tytuł, by podkreślić rozdźwięk pomiędzy zamiarem a realizacją. W mniemaniu Reymonta każda próba budowania raju na ziemi jest skazana na niepowodzenie, a jej realizacja zawsze będzie postrzegana jako groteska, kicz w stosunku do leżącego poza ludzkimi możliwościami pierwowzoru. Nie przewidział, że po stu latach ten sam tytuł pozbawiony ironii stanie się jedną z najczęściej cytowanych formuł określających tożsamość miasta. Tożsamość zapisana jednym zdaniem!
„– Tak, ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic — zaśmiał się głośno. – To razem właśnie mamy tyle, w sam raz tyle, żeby założyć wielką fabrykę.” Czymże ona powinna dziś być? Ta Łódzka, nasza wielka Fabryka? Powinna być Rozmową. Łódź XIX i początku XX wieku miała być Ziemią Obiecaną – dzisiejsza Łódź też powinna chcieć czymś być.
„Ambitne miasta tak jak ambitne jednostki powinny mieć aspiracje, chcieć czymś być”
Dlaczego rozmowa
Jedyny dostępny dla homo sapiens sens świata zawsze pojawia się w rozmowie, w dialogu z innymi. Sens istnienia miast i życia w mieście stanowi bezustanne spotykanie innych. Naszym zamiarem jest po prostu sprzyjanie rozmowom, a nie wymiana usług, towarów a nawet informacji. Bo to od dialogu zaczyna się elementarna międzyludzka solidarność. Warstwa opowieści, zdań, słów, okrzyków, cudzych i własnych. Dopiero kiedy te zdania i okrzyki się na wzajem ze sobą splączą, zaklinują (zbiją, jak na tkackim warsztacie w textum), kiedy zaczną wyglądać jak pierwsze lepsze bocianie gniazdo, zaczynamy się czuć nieco pewniej i poruszać po „ustalonym gruncie”: praw, moralności, logiki. T&L buduje uwodzącą mozaikę. Ma ona dla nas sens, kiedy umiemy ją sami ułożyć, odtworzyć, czuć i pamiętać. Jaka istnieje formuła na opisanie, dostrzeżenie nas, często nas samych przez nas samych a opisaniem, odbiorem, percepcją obrazu. Obrazu o nas, o drugim. T&L to spotkanie drugiego. Na rozstaju, na skrzyżowaniu. Nasze drogi się krzyżują. Spotkać drugiego warunkiem zaistnienia. T&L pokazuje prawdę tego spotkania. Co spowodowało, że nie podjęto próby stworzenia wehikułu, który pozwoliłby nam przemieszczać się z jednego punktu widzenia w inny? Brak Reżysera, brak Teatru? Brak Rozmowy w Łodzi. T&L to pokazywanie miasta przez nas, a nie przez globalne rozwiązania. Człowiek, który niezależnie od działania innych zachowywałby się zawsze tak samo, byłby nie tylko mało interesującym obiektem badań, ale byłby człowiekiem smutnym. A przecież nie o to chodzi. Miasto nie powinno być smutne. Do rozszyfrowania fikcji, które kształtują nasze miasto potrzebujemy wciąż obcych, bo to oni nadawali sens naszej Łodzi. Czas im wreszcie dać szanse opowiedzenia. Dalej.
Czas na doopowiedzenie, w Łodzi.
Ta powaga naszych działań wydaje się być najbardziej fascynująca. T&L ma aspiracje wielkoobszarowe. Prostym (prowokacyjnie wybranym) przykładem takiego obszaru, którego badanie, prezentacja, ujawnianie jest od połowy XX wieku stałym czynnikiem modernizacji (ale i kontrowersji) jest sfera badań nad seksualnością. Mimo tylu opracowań historii miasta przemysłowego w XIX i XX wieku nie dysponujemy przedyskutowanym modelem opisującym zmianę zachowań jednostki żyjącej w mieście (naprawdę wierzymy w to, że flâneur dzień i noc spędzał na przechadzkach po architektonicznych pasażach, a galerianki to zabawny tytuł fabularnego filmu). Nie mamy żadnych modeli pokazujących korelację zmiany zachowań seksualnych w powiązaniu z innymi (o wiele chętniej prezentowanymi) czynnikami modernizacji takimi jak np. edukacja, higiena publiczna. Refleksja i uwaga skierowana na seksualność jest oczywiście przedmiotem ostrego – niemal rytualnego, w rytmie kolejnych wyborów – starcia politycznego. W ostatnich latach wiele instytucji bardzo aktywnie odwołuje się do tego obszaru (szczególnie w połączeniu z obawą wobec nowych technologii i nowej cyrkulacji informacji).
Podobnie wrażliwą i będącą w grze politycznej wartością jest szersza kategoria: „prywatności”. Warto zastanowić się jakiego rodzaju dane o mieście i mieszkańcach zgodnie z prawem warto zbierać i wizualizować w jednym, architektonicznie ustalonym, miejscu – „sterowni”, w której można zobaczyć (posłuchać) to, co dziś można nazwać symfonią (kakofonią, eufonią?) wielkiego miasta (zapożyczając tytuł od niemego filmu z 1927 roku: Berlin. Die Sinfonie der Großstadt). Sama cykliczna edycja nagrań z publicznego monitoringu może być jedną z drobnych funkcji aktualizacyjnych.
I tak oto znaleźliśmy się aż na poziomie pytań o prawdę. Niewątpliwie łatwiej przyłapać prawdę, posługując się jednym, pewnym i wspólnie sprawdzonym urządzeniem. T&L jest takim urządzeniem. Zręcznym i pamiętliwym. Miasto ma krótką pamięć, interesuje się chwilą bieżącą, bieżącym stanem finansów. Wieczność „miasta” zawsze zmieści się w długości kadencji władz. Co innego mieszkańcy, wielu z nich zamierza w tym miejscu spędzić resztę życia. Żadne inne miasto w Polsce nie utrzyma się na powierzchni utopii. Łódź tak. O ile nie wystraszy się własnych pragnień, enigmatyczności nazw, nie zrezygnuje z indywidualności detalu.
Cel Talk and Lodz
T&L ma gromadzić, pokazywać informacje o wielu różnych obszarach, ale jeszcze ważniejszą funkcją jest zwrotne wychwytywanie jednostkowych reakcji nas samych, codziennych, rutynowych i tych wymarzonych. Inaczej mówiąc dla tego eksperymentu nie sam fakt emisji (czy retransmisji) wielu różnie modulowanych sygnałów (nie ich siła) jest ważna, ale zapis absorpcji, odbicia czy widma jakie powstaje pod wypływem retransmisji. Nowych informacji dostarcza nie nadajnik emitujący sygnał (zasysający i przekazujące informacje z całego świata), ale odbiornik (czyli zespół procedur i instalacji pozwalających zapisywać reakcję indywidualną i uogólniać ją do modelu interakcji – oddziaływania na tkankę).
T&L to Mechanizm tłoków do poruszania nas po torach świata, mniej lub bardziej prostych, krętych, ginących, zapadających. Pędzących. Nowoczesna wyobraźnia pokawałkowała większość starych torów tak, jak tnie się stare mity. Taśma magnetofonowa czy celuloid filmu (książka) i płomień to coś, co nigdy nie powinno się zetknąć. Tymczasem ogień i lektura, czynność czytania (oglądania), zauważenie „płonących liter” (słów, obrazów) to powtarzający się epizod wyobraźni mitopoetycznej. Księgi, zwoje (filmowe, magnetofonowe), pergaminy (obrazy) to wnętrza nas, tłoków żądnych iskier (scincilae) zrozumienia jakie wypadają pod dotknięciem wzroku. Sens być może leży w widzu. Tak przynajmniej postrzega to fizyka kwantowa. Kreuje widza, aby świat zaistniał. Stąd potrzeba w T&L dwóch osobników.
T&L ma na celu szybkie uzyskanie informacji, które pozwoli przewidzieć kierunki ewolucji miast w najbliższych dekadach. Te same informacje osadzone na tle urbanizacji jako najszybciej rosnącego środowiska życia, będą przydatne przy długofalowych diagnozach społecznych. A te są dziś potrzebne, bo jest oczywiste, że używany paradygmat „gonienia Zachodu” przestaje mieć znaczenie. W T&L mamy zamiar badać i diagnozować siebie. Główne parametry będą więc odnosiły się do społeczności miasta (od podstawowych sposobów komunikacji i zamieszkiwania po nieuświadomione preferencje estetyczne i etyczne).
T&L ma ujawniać to, co jest czynnikiem środowiskowym, co działa w naszym otoczeniu, ale co z różnych powodów (także czysto językowych, komunikacyjnych) pozostaje niewidoczne, lub marginalizowane. T&L pokazuje to, czego jeszcze nie widać.
Jednym z pierwszych etapów smart growth – odrodzenia miasta jest tzw. smart recording (czyli nagrywanie na Włókienniczej) – zbieranie i wyciąganie wniosków z rożnych danych rejestrujących aktywność mieszkańców. Dzisiaj różnego rodzaju mapy i wizualizacje pokazujące przestrzenny rozkład aktywności to standard, ale to da się wyprowadzić z tzw. teorii dryfu (czy psycho-dryfu) Guy Deborda z lat 60-tych. Taki flaneur z GPS-em, i to nie w ramach nadzoru i opresji, ale dlatego, że dla niego zaznaczanie śladu, gdzie jest i co robi jest naturalnym odruchem. Z tego da się robić (dziergać, tkać) obrazy (imago) miasta dziś, a jutro wyświetlać te trajektorie w planetarium (greckie „planetes” znaczy wędrowiec, coś co wędruje; dlatego obraz miasta z życiowymi trajektoriami mieszkańców to (smart) deep space.
Słabość Miasta, słabość wspólnoty miejskiej wynika przecież z tego samego, z czego wynika ich siła – z przepływów. Przepływów, które wypłukują z Miast kapitał i ludzi. Przepływów, które nie dają zakorzenienia. Zagadajmy do drugiego, bo miasta rozwijają się przez zagadywanie. Zagadywanie przychodzi łatwo, kiedy zagaduje się kogoś z daleka i ze zrozumiałym i autentycznym szacunkiem. I koniecznie w pełnym świetle miejskich lamp. Czyli na ulicy. Rozmowa i tylko rozmowa, otwarta, wolna od ksenofobi i skostniałych dogmatów chce nas pogłaskać po główkach i zaprosić na zbawczą kawę. To przy niej wolno Ci będzie powiedzieć, dlaczego Łódź jest wyjątkowa. Dlaczego Twoje miejsce ma być/chce być wyjątkowe. Ta świadomość w zdecydowany sposób odróżni nas od mieszkańców innych miast. Dlatego przysiądźmy się do polityków i architektów, do akademików i artystów, do ludzi biznesu i sportu, do wszystkich tego ekscytującego projektu i pokażmy im nasze aspiracje, pragnienia i rozterki. Wciąż bez zobowiązań, stojąc obok nich, odkryjmy przed nimi nas samych. Wiemy, że kiedy oni zaczną przekształcać/rozmawiać w Łodzi, to również, a może przede wszystkim, zmienią nas samych. Będziemy oczekiwać, że sami również postawią na zmianę. Grupy społeczne ze sobą rozmawiają. Niekończący się dialog staje się rodzajem zapisu DNA miasta. Nie potrzebujemy jednej zasady. Zniweczy radość z rozwoju i zakończy sens dalszego wysiłku. Dziś jesteśmy przekonani, że destrukcyjne siły dominujące w ostatnich latach ostatecznie legną pod naporem naszej ożywczej wyobraźni. Dumni z przesłania, pomni rozpoczętych starań w odbudowie utraconej tożsamości miasta zdajemy sobie sprawę, że rozmawiając w naszym mieście pokazujemy tak naprawdę siebie.