Jaskółka niewiele zmienia, ale nawet niewychodzący z biura, niezjeżdżający z autostrady, nieopuszczający metra i podmiejskiej kolejki, ci zaszyci na amen w setupie biosa w ciągu dwóch tygodni ze zdziwieniem zauważą, że zauważyli ptaka dawno niewidzianego. Żuraw, bocian, jaskółka, szpak, jerzyk, wilga. Coś, co leci nad głową i nie straszy dźwiękiem. Takie dziwienie się doskonale uzupełni nasz codzienny poznawczy deficyt kontaktu ze środowiskiem naturalnym.
Jeszcze kilkanaście tysięcy lat temu wszyscy zasuwali z północy na południe dwa razy do roku za przemieszczającymi się stadami. Co najmniej od dziesięciu tysięcy lat coraz większa część z nas żyje bez takich wędrówek. A jednak nasz aparat percepcyjny nadal ma sieć receptorów do ożywienia jakich wystarczy jeden ptak wraz z pewnymi natężeniem słonecznego światła, mniejsza o temperaturę. Potem przez kilka dni (primo vere) zachowujemy się jak nastoletni poeci do świtu grający w ostrą strzelankę, wszędzie widzimy nagle wybuchające pąki. Wiosna, jakimś cudem działa na nas mimo globalnego potopu zimnego światła, mimo wyraźnych, nie wirtualnych odgłosów walki.
Dawne teorie zestawiające w pary żywioły, pory roku i ludzkie temperamenty (humory) wiosnę (ver) mieszały z powietrzem, ciepłym i wilgotnym i z usposobieniem sangwinicznym, w którym ciepła i wilgotna krew pulsuje żywiej, pcha do robienia rzeczy dawno nie robionych. No polatałby człowiek trochę po świecie, rozejrzał za jakimś nowym miejscem.
Giuseppe Arcimboldo, Włoch na imperialnym dworze, od 1564 posiadacz tytułu Hofmaler, musiał być czujny, wiedzieć o czym ćwierkają wróble dookoła wiedeńskiego czy praskiego Hofu. Proszę nie wierzyć, że był Arcimboldo jakimś „pre-surrealistą”. Na dworze i w przyrodzie nie ma czasu i miejsca na żadne sur-realizmy, trzeba być cały czas przytomnym, obserwować co się dzieje.
Już w 1563 zaczął malarz malować dla cesarskiej mości skromny dar: osiem obrazów układających się w model świata. Oczywiście w domyśle świata sprawiedliwie i harmonijnie zjednoczonego pod berłem Habsburgów. Podarunek się spodobał. Uzupełniony panegirykiem innego mediolańczyka, Giovanniego Fonteo nie zostawiał wątpliwości, że Matka Natura z wdzięcznością przyjmuje takie panowanie (w odróżnieniu od np. francuskiej uzurpacji). Pod koniec lat sześćdziesiątych (XVI wieku) dwór radośnie bawił się maskaradami i pochodami z udziałem wspomnianych obrazów i wierszy.
Co to ma wspólnego z czekająca nas wiosną? Arcimboldo zestawił obrazy w cztery pary: Wiośnie (dziś w Madrycie, lub w Luwrze, gdzie wisi replika z 1573) odpowiada Aer jedyny zaginiony z czterech Elementów. Dość wcześnie, jak zwykle w przypadku obrazów dwornych i modnych, wykonano kopię Powierza. Możemy więc spojrzeć mu prosto w twarz. I co zobaczymy? Nieruchome stado okrągłych ptasich oczu, patrzących z coraz dla nas trudniejszą do osiągnięcia wielomodalnością obserwacji, angażującą wszystkie funkcje poznawcze organizmu.
Ptaki patrzą tak by przeżyć, nam coraz częściej zdaje się, że już nie musimy.
Jak chcecie zwiększyć własne szanse na zobaczenie kolejnej wiosny oglądajcie się czasem za ptakami.
Grafika: Giuseppe Arcimboldo, Aer,(kopia zaginionego oryginału), Ver, 1573, olej na desce, 76 x 64 cm, Luwr, Paryż
Peter Bruegel, Duże ryby pożerają małe, 1556, rysunek, Albertina, Wiedeń