Tadeusz Piechura w 1974 roku nakręcił dziewięciominutowy film. Pośrodku nieruchomego kadru, na osi głównej ulicy widnieje biała tablica z niewyraźnym napisem „Plac Wolności”, po chwili słowo „Plac” znika. Trzydzieści lat później Piechura raz jeszcze ustawił kamerę w tym samym miejscu, filmując to samo. Czy na pewno? Widzimy taki sam kadr, taką samą planszę z takimi samymi napisami, taki sam brak reakcji otoczenia. W naturalny sposób skłonni jesteśmy uznać, że ważniejszy jest pierwszy film, ale właściwie dlaczego? Co właściwie wydarzyło się w 1974 roku, na obraz czego patrzymy? Na obraz brawurowej tak naprawdę, choć zignorowanej manifestacji politycznej, obraz konceptualnej fascynacji filmem, na prywatne eksperymenty z nową radziecką fotokamerą?
Do czyjej pamięci się odwołać? Autora? Którego Piechurę o to pytać, tego z lat 70., który wystawiał konceptualne komunikaty Tworzę lepiej od siebie, czy tego, który dziś tego nie komentuje?
Kadry pierwszego filmu są tak anonimowe, egzotyczne i nieme, że równie dobrze mogą pochodzić z ulicy P. w mieście Ł. w nieistniejącym już państwie jak z ciemnej strony Księżyca.
By połączyć te dwa filmy potrzebny będzie raczej interpretacyjny, chybotliwy dwugłos niż topograficzna dobitność, z której wynika, że filmowana ulica od zawsze łączyła Plac Wolności z Placem Niepodległości, raczej Atlas Sztuki niż atlas Łodzi.
Przyjemność lektury atlasu sztuki polega na luksusie nie znajdowania precyzyjnych odpowiedzi. Lektury, bo jak zawsze obraz stopniowo przysypują słowa.