fbpx

Bo nie jest światło,
by pod korcem stało

Krótka historia białych ludzi

Andrzej Barański

Niezwykle rzadko pojawiają się dzieła tak ambitne i o takim rozmachu artystycznym, widowiskowym i intelektualnym, jak to proponowane przez Zbigniewa Rybczyńskiego. W historii filmu można je policzyć na palcach jednej ręki. Rybczyński, ni mniej, ni więcej, w jednym filmie podsumował całą naszą cywilizację, jej przeszłość i przyszłość, i jeszcze cały czas odnosząc się do tego co się dzieje dzisiaj. Oskarżył ją (cywilizację), wytoczył proces i przedstawił dowody, ujawnia prawdziwe powody wydarzeń i motywy postępowania ludzi, w konsekwencji prowadzące do zabijania. Przed oczami widza przewiną się wszystkie epoki historyczne, a każda z nich z bagażem wyróżniającym ją od innych epok; na czele z historią sztuki, stanowiącą twarz każdej epoki. We wspaniałym królewskim gobelinie przedstawiającym cywilizacje białego człowieka, Rybczyński odszukał początek nitki – złotej nitki – pociągnął ją i gobelin zaczął się pruć. Jest to emocjonalne ujęcie historii przez kogoś mówiącego wprost, kogoś oburzonego. Film jest historią powszechną  zabijania i rabowania, zawsze za zasłoną dymną sfabrykowanych racji. Jeśli jest to ujęcie stroniczne, to nie ulega wątpliwości, że twórca jest po stronie bolesnej prawdy. W warstwie opisu przeszłości, film Rybczyńskiego nie jest filmem historycznym o koronowanych głowach, następujących po sobie dynastiach, tylko paskudną historią, która przytrafiła się po prostu ludziom, i to niezależnie od tego kim oni byli. Mimo znacznych rozmiarów, scenariusz został napisany z niesłabnącą inwencją, poczuciem humoru i precyzją. Scenariusz jest obszerny, ale to jeszcze nie wszystko; cały czas „czytamy” drugi scenariusz – scenariusz odniesień: do innych filmów, do naszej wiedzy ogólnej, do wydarzeń i sytuacji najnowszej historii, tych z wiadomości telewizyjnych. Jest to cenna warstwa filmu, aktywizująca widza. Tekst jest bardzo rzetelny wobec wiedzy historycznej. A przecież wiadomo, że z tym różnie bywa; nagminne jest poprawianie historii na rzecz widowiskowości. Nie można też nic zarzucić jasności wywodu proponowanego ujęcia historii powszechnej. Przytoczone przykłady działania jej  mechanizmów są przekonujące. Nie zapominajmy jednak, że scenariusz jest tylko materiałem na podstawie którego powstanie właściwe dzieło, które będzie wypowiedzią artystyczną. I tutaj otwierają się niezwykłe perspektywy dla widza: wielkiego przeżycia kinowego o zupełnie nowych parametrach. O filmie Rybczyńskiego trudno mówić w istniejących kategoriach filmu politycznego, sensacyjnego czy np. historycznego. Przytoczone w filmie zdarzenia historyczne już wielokrotnie były tematem filmów, ale to, że znajdą się one wszystkie w jednym filmie, zupełnie zmienia klasyfikację. Podobnie ma się rzecz z odwołaniami do najświetniejszych osiągnięć kina popularnego w rodzaju Bonda czy Indiany Jonsa. Film Rybczyńskiego w swojej istocie będzie raczej rodzajem medytacji nad światem. Będzie to medytacja oryginalna, bo dynamiczna, w ruchu, w biegu, jak przystało na film żywej intelektualnej przygody. I będzie swego rodzaju podsumowaniem – może bilansem – tym razem kina. Podsumować, to znaczy też zakończyć, zakończyć etap, albo zakończyć całość. Patrząc na ten projekt, i mając w pamięci dokonania Rybczyńskiego i jego wizje przyszłości kina – właściwie jej braku – można uznać ten projekt jako requiem dla kina które znamy. W tym spiętrzeniu historii, przelewaniu się stylów, form, czujemy ducha wyczerpania „przodującej ze sztuk”. Wg. Rybczyńskiego otwarciem na ciąg dalszy mogą być nowe technologie, które stworzą zupełnie nowy język kina, narzędzie którym da się pokazać to co do tej pory było niemożliwe. To będzie dzieło życia Rybczyńskiego. To nie są znane nam z filmów efekty specjalne, lecz coś o wiele poważniejszego: wejście w rejony dotychczas zupełnie niedostępne. Myślę o tym projekcje właśnie w tych kategoriach – to będzie wyprawa do niemożliwego. Wcześniejszymi dokonaniami Rybczyński potrafił pokazać muzykę (Orkiestra), czy opisać ludzka postać w sposób przekraczający ludzka percepcję (Czwarty wymiar), myślę, że i teraz ma przed sobą  tego rodzaju zadanie, np. uda mu się sfilmować ducha czasów, albo, dosłownie, dotknąć historii. Na pewno otrzymamy dzieło współgrające w sposób doskonały z współczesnym światem opanowanym przez nowoczesne technologie,  samo również będące jednym z jego cudów. Pamiętajmy, że Rybczyński posługuje się nie tylko tym co już jest, czy też dopiero się rodzi, ale sam tworzy nowe rozwiązania, wyprzedza czas i wskazuje  nowe kierunki. Trzydzieści lat temu, był on jednym z bardzo nielicznych – o ile nie jedynym – filmowcem, który potrafił dostrzec przyszłość marginalizowanemu wtedy zapisowi HD. Rybczyński, podobnie jak jego kolega Leonardo, jest nie tylko artystą ale i wynalazcą (liczne patenty), i to bez rozdzielania tych dwóch talentów. Kiedy ten film powstanie, możemy spodziewać się, że zobaczymy coś czego wcześniej świat nie widział. Otrzymamy film nowej przygody. Kino popularne na najwyższym poziomie. Natomiast w jednym ten film będzie stary jak świat: Rybczyński, tworząc pod każdym względem kosmiczną wizję, jednocześnie przebiera palcami paciorki różańca historii w intencji jej niewinnych ofiar. Bez tego nie ma prawdziwej sztuki.