W 1838 roku Louis Daguerre z okna swojego mieszkania wykonał zdjęcie paryskiego bulwaru du Temple1. To niezwykłe ujęcie jest pierwszym pejzażem miejskim, ale także najprawdopodobniej pierwszym zdjęciem, na którym utrwalono ludzi. Jego reprodukcję znajdziemy w większości książek poświęconych historii fotografii. Dwie sylwetki zarejestrowane na tym niezwykłym obrazie, o których zwykliśmy myśleć, że to pucybut i jego klient, dzięki swojemu unieruchomieniu zostały zarejestrowane na dagerotypie. Pozostali ludzie, którzy poruszali się po tej miejskiej arterii, z racji długiego czasu ekspozycji, dosłownie zniknęli. Nie widać ich na zdjęciu, chociaż znajdowali się w granicach kadru. Aby uzyskać taki efekt wystarczyło 10-15 minut. Mamy zatem przed oczami ulicę miasta, które na fotografii jest wyludnione, pozostały jedynie dwie osoby dokonujące codziennej, zwyczajnej transakcji. Sytuacja wydaje się na wskroś surrealistyczna. Fotografia mająca dostarczać dowodu istnienia, istnienie to unicestwiła. Medium, które powinno pokazywać świat takim jakim jest, ukazało świat zafałszowany. Obraz, który miał być realistyczny, stał się jednocześnie zupełnie niewiarygodny i nieprawdziwy. Daguerre, zapewne nieświadomie, wykonał jedno z najważniejszych zdjęć w dziejach fotografii. Trzeba przyznać, że jak na jeden dagerotyp mamy tu spory katalog intrygujących zagadnień dotyczących historii i ontologii tego medium. Zdjęcie to jest powszechnie znane i nieustannie reprodukowane, a jednak wciąż pozostaje tajemnicze i zmusza do zadawania pytań. Na ile autor był świadom efektu, który uzyska? Czy dwie ludzkie sylwetki na pewno znalazły się tam przez przypadek, i to w dodatku w tak doskonałym punkcie kompozycyjnym? Czy był to genialny plan, czy też objawienie/ manifestacja istoty fotograficznego medium, która wykracza poza intencje, kontrolę, oczekiwania i wyobraźnię autora? W przypadku prac Jean-Marca Caracciego bez wątpienia powyższe pytania będą bezzasadne. Jednak cykl Homo Urbanus Euoropeanus możemy symbolicznie zakorzenić w fotografii wykonanej przez Daguerre’a. Lub też potraktować to zdjęcie jako rodzaj wizualnej prehistorii, pierwsze ujawnienie się motywu, który przez ponad 160 lat czekał na swoje pełne, konsekwentne rozwinięcie. Zapoczątkowany i pierwotnie ujawniony w roku 1838, stał się jednym z fotograficznych toposów, aż w końcu uzyskał w tym cyklu nowe oblicze i nową jakość.
Cykl HUE powstał także w całkowicie odmienionej Europie i musimy interpretować go w innych kategoriach. Puste przestrzenie i anonimowe sylwetki ludzi pojawiają się tutaj niczym aktorzy w precyzyjnie zaplanowanym spektaklu. Miasto staje się sceną, fotograf reżyserem. Jedynie aktorzy pozostają nieświadomi odgrywanych przez siebie ról – obywateli Europy. Wydaje się, że ten wymiar ma kluczowe znaczenie dla artysty tworzącego fotograficzną opowieść o mieszkańcach europejskich miast. Ale możemy też myśleć o tym cyklu w kategorii fantazmatu. Oto uchwycony sen, marzenie, fantazja i zabawa jednocześnie. Wyizolowany człowiek w wielkiej metropolii stanowi częsty motyw w sztukach plastycznych, w literaturze, w filmie. Ostatecznym wykrystalizowaniem tego fantazmatu są opowieści o „ostatnim człowieku”, jedynym ocalałym, błąkającym się w poczuciu całkowitego osamotnienia, z którego nie ma ucieczki. Taka interpretacja jest na swój sposób kusząca, jednak pozostałaby daleka od intencji twórcy. W jednym z udzielonych przez artystę wywiadów, mówi on o tym projekcie, jako o swoim opus magnum2. Praca nad nim trwa nieustannie od 2007 roku, kolejne wystawy wzbogacane są systematycznie o zdjęcia wykonane w nowych miastach, kolejnych europejskich stolicach. Idea projektu narodziła się w Chicago w 2006 roku, gdzie artysta obserwował i fotografował gigantyczne budynki oraz ludzi, którzy na tle wielkomiejskiej scenerii wydawali się małymi, nieustannie przemieszczającymi się punktami. To właśnie wtedy Caracci zaczął tak kadrować swoje zdjęcia, aby uzyskać efekt wyizolowania pojedynczego człowieka i osadzenia go na tle miejskiego pejzażu.
Carraci słusznie zauważa, że miasta stały się głównym środowiskiem życia Europejczyków, nie ulega zatem wątpliwości, że powinniśmy o nie dbać. W pięknych miastach ludzie będę szczęśliwsi. Fotografia może przypominać nam o tej prostej zależności. „Sztuka i fotografia muszą pokazywać piękno życia… to jest to, co próbuję robić, szczególnie w odniesieniu do miasta” ‒ mówi artysta w tym samym wywiadzie. Caracci wierzy w często negowaną dziś misję, która sformułowana została przez twórców programu fotografii humanistycznej. Opierała się ona na wierze w sprawczą moc fotografii, rozumianej jako uniwersalny język wszystkich ludzi. Odpowiednio stosowana fotografia może zmieniać postawy i kształtować opinie, może przypominać o imponderabiliach, zmuszać do refleksji. Przy okazji fotograf wspomina, że kolejnym wielkim projektem, gdyby pojawił się budżet na realizację tego rodzaju przedsięwzięcia, mógłby stać się Homo Ruralus Europeanus. Człowiek wiejski, który w zindustrializowanej Europie staje się gatunkiem coraz mniej licznym, mógłby stać się bohaterem kolejnej wielkiej, fotograficznej opowieści Caracciego.
Jean-Marc Caracci urodził się w Tunezji, dorastał i mieszka we Francji. Zdjęcia, która wykonuje w różnych miejscach na świecie pokazują, że fotograf z wielką łatwością odnajduje się w odmiennych kontekstach społecznych i kulturowych. Na swojej autorskiej stronie internetowej zamieścił cytat ze Smutku tropików Claude’a Lévi-Straussa, słynne zdanie francuskiego strukturalisty: „nienawidzę podróży i podróżników”. Przyglądając się zawartości strony, nie można jednak odczytać tego inaczej niż w kategoriach ironii. Szlak jego wypraw prowadzi przez Europę, Amerykę Północą, Azję i Afrykę. Do tej pory odwiedził Chiny, Stany Zjednoczone, Egipt, Liban. Trzy razy, w 1993, 2006 i 2009 roku fotografował w Polsce. Za pierwszym razem był to Kraków, za drugim Szczecin i okolice Koszalina. Ostatni cykl fotografii powstawał w ramach HUE w Warszawie. Wszystkie te zdjęcia można obejrzeć na internetowej stronie artysty3. Caracci jest zatem notorycznym podróżnikiem, ale są to podróże specyficzne. W centrum jego zainteresowania jest człowiek, cała reszta to tylko tło i okoliczności. Wydawałoby się, że cykl Homo Urbanus Europeanus odwraca tę proporcję, człowiek staje się elementem miejskiego krajobrazu, miejsce zaczyna dominować. Tak się jednak nie dzieje, choć faktycznie Caracci zmienia perspektywę, coś innego go interesuje, o czymś innym chce opowiadać, człowiek wciąż pozostaje dla niego najistotniejszy. To on nadaje sens każdemu ze zdjęć w tym cyklu. HUE stał się pretekstem do kolejnych podróży, tym razem po europejskich stolicach. Warto oglądając internetową galerię fotografa zwrócić uwagę na cykl Homo Urbanus w Bejrucie. Nie tylko dlatego, że Caracci rozwija swój pomysł poza Europą, ale także dlatego, że decyduje się na użycie koloru, którego fotograf nie stosuje w innych zestawach z tego cyklu.
Caraccci nie poszukuje landmarków, miejsc oczywistych i łatwo rozpoznawalnych. Operuje z reguły w przestrzeniach trudnych do zidentyfikowania. Fragment parku z Madrytu mógłby być jednym z łódzkich parków, a przejście dla pieszych z Bratysławy mogłoby znajdować się na przedmieściach Paryża lub gdziekolwiek indziej. W zaledwie kilku przypadkach rozpoznanie staje się możliwe bez podpisu: Stambuł, Rzym, Ryga. Jednak nawet to nie zmienia faktu, że mogłoby być to jedno wielkie miasto, w którym fotograf niczym myśliwy cierpliwie czekał na przechodniów. Podobną wizję wielkiego miasta ukazał Italo Calvino w swoich Niewidzialnych Miastach. „Podróżując, spostrzegasz, że różnice zanikają: każde miasto upodobnia się do wszystkich miast, miejsca wymieniają ze sobą formy kolejności odległości, drobny, bezkształtny pył zasypuje kontynenty”4. Miasta w wizji Caracciego upodobniają się do siebie, stają się jednym, wielkim metropolitalnym labiryntem.
Precyzja wykonanych zdjęć przywodzi skojarzenie z koncepcją decydującego momentu Henri Cartier-Bressona. W doskonale skomponowanym kadrze człowiek zawsze zostaje uchwycony w mocnym punkcie i dlatego właśnie, ta niewielka sylwetka tak intensywnie przyciąga wzrok widza. Można by myśleć o uchwyconych postaciach w kategoriach sztafażu, rozumianego jako uzupełnienie dzieła, którego tematem głównym pozostaje krajobraz. Sztafaż tradycyjnie uatrakcyjniał przedstawienie, pozwalał także odpowiednio rozpoznać proporcje, wreszcie miał za zadanie poprowadzić uwagę odbiorcy zgodnie z intencjami autora. W przypadku prac Caracciego ludzki sztafaż staje się głównym, ogniskującym uwagę i modelującym odbiór dzieła elementem. Zazwyczaj pojedyncze postacie, uchwycone w ruchu, mogłyby zostać odczytane w kategoriach samotności w wielkim mieście. Tak jednak nie jest, ludzie na tych zdjęciach są dynamiczni i silni, pewnie kroczą swoją drogą. Rzadko kiedy bohaterowie tych fotografii zatrzymują się, ale nawet wówczas nie wyglądają na zagubionych, wręcz przeciwnie ‒ są na swoim terenie, w swoich miastach, a otaczająca przestrzeń nie przytłacza ich. Homo urbanus jest gatunkiem wyspecjalizowanym w miejskiej nawigacji, po ulicach, mostach, bulwarach porusza się pewnie, z wprawą, zdecydowanie zmierzając w swoim kierunku.
Jakie przesłanie możemy odczytać z cyklu fotografii Jean-Marca Caracciego? Czemu służy ta podróż po europejskich stolicach? Zapewne możliwe jest tu co najmniej kilka odczytań. Jest to z pewnością artystyczny manifest jednoczącej się Europy. Caracci powraca do humanistycznej wizji fotografii, która swoim prostym przesłaniem ma trafić do wszystkich. Ale to jednocześnie opowieść o pięknie europejskich miast, których powstanie możliwe było dzięki wysiłkowi kolejnych pokoleń miejskich ludzi. To także przypomnienie, o konieczności ochrony miejskiego środowiska, które dla większości z nas, stało się jedynym, w którym potrafimy sprawnie funkcjonować.
*Tomasz Ferenc, pracownik Katedry Socjologii Sztuki UŁ, wykładowca w łódzkiej PWSFTviT. Jego zainteresowania koncentrują się na szeroko rozumianych badaniach kultury wizualnej oraz na problematyce emigracyjnej. Autor książek: Fotografia. Dyletanci, amatorzy i artyści (2004), Artysta jako Obcy. Socjologiczne studium polskich artystów na emigracji (2012), Dennis. Biographical story of an American (2014).
1 Dokładna data powstania tej fotografii nie jest znana, różne źródła podają albo rok 1838 albo 1839.
2 http://www.public-republic.net/artist-of-the-week-jean-marc-caracci/
3 http://jean.marc.caracci.free.fr/index.html.
4 Italo Calvino, Niewidzialne Miasta, Kraków, 2005, s. 116.