fbpx

Bo nie jest światło,
by pod korcem stało

Świat ma szczeliny

Małgorzata Sady

Marek Szczęsny to artysta, który od zawsze chodził swoimi ścieżkami. Nigdy nie ukończył studiów artystycznych w regularnym trybie, uczęszczał jedynie na te zajęcia w Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku, które uważał za pożyteczne. Przez cały czas nieprzerwanie malował, rysował i projektował. Na podstawie zebranych prac i za wstawiennictwem wybitnego malarza Tadeusza Brzozowskiego komisja przy Ministerstwie Kultury orzekła, że Markowi Szczęsnemu można przyznać status pełnoprawnego artysty i wręczono mu legitymację członka Związku Polskich Artystów Plastyków. Opuścił Wybrzeże, bo jak wspomina, nie mógł znieść presji tamtejszego środowiska i stylu życia. Przeniósł się do Zakopanego. Przez cztery lata wspinał się w Tatrach i działał aktywnie w Górskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym, a jednocześnie bardzo dużo rysował. Pewnego dnia uświadomił sobie znaczenie słów Fryderyka Nietzschego, że „góry są poza dobrem i złem” i zrezygnował ze wspinaczki. Udało mu się (nie bez problemów, co nikogo wówczas nie dziwiło) dostać paszport i wyjechał do Paryża, gdzie z czasem osiadł na stałe. We Francji przez jakiś czas obracał się w kręgach polskich intelektualistów, opracowując graficznie wydawnictwa emigracyjne. Nie była to jednak ta droga, którą chciał podążać. W tym środowisku brakowało mu też  kontaktu ze sztuką najwyższej próby. Nadeszła pora, by zwrócić się ku własnej twórczości i skupić się właśnie na niej. Jednocześnie nie zaniechał podróży artystycznych po Francji, Europie, Ameryce. Niespożyta energia gna go nadal gdzieś przed siebie, ku nieznanemu, które kryje się w świecie zewnętrznym, a nie w mniejszym stopniu także w nim samym.

Marek Szczęsny rysuje i maluje obrazy, na papierze i na płótnie. Umieszcza też na nich inne materie – drewno, blachę. Czyniąc tak, przełamuje jednorodność podstawowego materiału malarskiego. Składa świat z fragmentów, poszukuje syntezy, stara się uchwycić sens w ułomnej całości. Istnieje też możliwość spojrzenia na to z drugiej strony – przyjęcia, że artysta poddaje rozczłonkowaniu materię jednorodną. Rozdziera papier, potem skleja go na nowo, łączy niezupełnie pasujące do siebie płaszczyzny, zresztą nie chciałby, aby do siebie szczelnie, dokładnie przylegały. Niszczy to, co zastane i odtwarza na nowo porządek, który zagubił się „w tym całym zgiełku”. Jest twórcą odrzucającym konstytucję tego świata, ale właśnie po to, aby kreować go na nowo, przy czym wcale nie ukrywa występujących w nim sprzeczności i niedoskonałości. Nie udaje, że możliwe jest stworzenie obrazu idealnego. Samego siebie wystawia na próbę, bo mierząc się z płaszczyzną płótna czy papieru, działa intuicyjnie, podążając za impulsem, któremu nie potrafi się oprzeć. Impuls ten nie pojawia się bez przyczyny – stoją za tym głębokie przemyślenia, przeżycia i nagromadzone doświadczenia, które muszą znaleźć swoje ujście.

Artysta odczuwa potrzebę zniszczenia formy, ale czyni to po to, by potem przystąpić do wznoszenia na nowo nieistniejącej już budowli. Dekonstrukcja, ale na rzecz konstrukcji, przewartościowanie, które jest oczyszczające i przywraca nam nasze człowieczeństwo. Nie jest to działanie spekulatywne. To instynkt życia, walka o przetrwanie w sensie ludzkim. Tak jak w każdym zmaganiu pojawiają się tu momenty zwątpienia w celowość podejmowanych wyzwań, nieudane próby wyjścia z impasu. Marek Szczęsny nie broni się przed niepowodzeniem. Nie przeszkadza mu to, że powstają dwa czy trzy nieudane obrazy. Artysta wie, że to także czemuś służy. Jeżeli coś „nie wyjdzie”, to też dobrze. „Trzeba upaść, żeby się potem podnieść i stworzyć coś, co ma siłę”.

Artysta odważnie zmaga się z materiałem, maluje zdecydowanym, mocnym gestem. Z obrazów, które częstokroć nie zawierają rozpoznawalnych elementów figuratywnych, emanuje dramaturgia, biorąca się ze zderzenia płaszczyzn, plam, linii, faktur, materiałów. Nie cofa się przy tym przed destrukcją materii, która jest jednocześnie destrukcją określonych idei. Prowadzi to do powstania napięć, immanentnej cechy sztuki, która nie chce, aby widz pozostał obojętny wobec obrazu. Jednocześnie ujmująca jest skromność i prostota tego malarstwa, intensyfikująca siłę jego oddziaływania. Niedopowiedzenie otwiera nas na wielość interpretacji. Tajemnica jest właściwością sztuki, która umożliwia widzowi wyzwolenie własnej wyobraźni i w ten sposób współtworzenie dzieła, przed którym staje. Oszczędna paleta barw pozwala na uzyskanie klarowności obrazu – zwykle jest to szarość czy biel papieru lub płótna, biała i czarna farba… czasem pojawia się kolor niebieski, czasem czerwony, czasem zielony.

Prace Marka Szczęsnego to wchodzenie w przestrzeń. Mamy do czynienia z płaszczyzną obrazu, za którą rozpościera się bezkres, obszar niepodlegający restrykcjom, gdzie nie istnieją ograniczenia poza tymi, które daje nam zdolność widzenia. Artysta nie zamyka swoich obrazów w ramy. Nie respektuje ograniczoności dwuwymiarowej płaszczyzny prostokąta, nie ulega rygorom formatu papieru czy płótna. Marek Szczęsny staje przed nienamalowanym obrazem, by zmierzyć się z fizycznością płaszczyzny płótna czy papieru. 

Z jednej strony jest on i jego uczciwość, a z drugiej strony, wprost przed nim płaszczyzna, na której powstanie obraz. Wchodzenie w przestrzeń odbywa się na skalę ludzką, bo tego determinantu naszej fizyczności nie da się pominąć. 

I w takiej samej sytuacji postawiony zostaje odbiorca. Artysta daje nam możliwość bezpośredniego, namacalnego kontaktu z tym, co tworzy. Jesteśmy my, obraz i otwarcie się na to, co znaleźć możemy „po drugiej stronie lustra”.

Marek Szczęsny, bez tytułu, 2002, olej na płótnie, drewno, 220 x 170 cm

Dla tego artysty niezwykle istotne jest niepodejmowanie tych samych rozważań w kolejnych pracach. Uważa, że to mało twórcze i nie widzi powodu, aby ponownie drążyć problemy, które zostały określone, przemyślane i rozwiązane lub porzucone,  bo prowadzą donikąd. Sukces może okazać się jednocześnie pułapką dla artysty. Jeżeli określone prace zostają dobrze przyjęte przez odbiorców, pojawia się pokusa, aby iść tą samą ścieżką dalej, co często kończy się pustym powielaniem rozwiązań formalnych. Oczywistym wytłumaczeniem powtarzalności w sztuce jest to, co wyrozumiali krytycy nazywają konsekwencją w twórczości danego artysty… Z natury rzeczy, określonej konstytucji człowieka, prace Marka Szczęsnego nie mogą być i nie są od siebie oderwane. Ale jest to jedynie kwestia formalna, bo artysta ten nie jest w stanie znieść powielania tej samej myśli organizującej obraz. Namalowanie intensywnej plamy i stwierdzenie, że się sprawdziła, nie spowoduje, że artysta powtórzy ją ponownie. Ta plama tkwi gdzieś w artyście, ale za każdym razem zmienia się konfiguracja, w jakiej występuje. Zmienia się nie tylko przez myślenie, ale także przez ruch ręki. Pojawiają się na obrazach tego artysty charakterystyczne formy, materiały, określona kolorystyka, rozpoznawalny gest malarski. Linie dzielące płaszczyznę, dramatyzm połączenia elementów figuratywnych, całych postaci ludzkich malowanych szkicowo, często od tyłu, głów bez twarzy, twarzy na wpół ukrytych, z plamą barwną otoczenia, linią horyzontu, która nie zawsze przebiega łagodnie i naturalnie. Jak sam mówi: „Najważniejsze w mojej sztuce są emocje, jakie zawieram w pracach. Płaszczyzna musi mieć pewne napięcia. Nagle pojawia się coś nieoczekiwanego, forma, która pomaga w napięciach kierunkowych. Pojawia się impuls twórczy. Malujesz, patrzysz i widzisz, że wyłania się jakiś świat. Szukasz formy, której ci brakuje. To coś absolutnie niekontrolowanego. Zastanawiasz się wówczas, czemu jakiś element pojawia się tu, a nie tam. Przyglądasz się i dodajesz kolejny element, a potem zapada ostateczna decyzja. Często obserwowałem, znowu przy papierach, że czasami zaczynam i jestem zimny, jestem sztywny, a potem wchodzę w pewną swobodę. To znów wynika z mojej przeszłości, z okresu, kiedy robiłem dużo prac graficznych. Czasem trudno jest czuć taką swobodę używania narzędzia, swobodę decydowania, jaki kolor, zaprzeczania, czucia się absolutnie wolnym na płaszczyźnie”. Ważny jest dla niego dramatyzm wyłaniający się podczas pracy nad obrazem, wynikający z relacji elementów, jakie pojawiają się na płaszczyźnie, z niepokoju poszukiwania. Nie skłania się ku dziełom sztuki, które są zbyt surowe, ale też nie lubi tych, które są „wymęczone”, „przepracowane”, doprowadzone do takiego etapu, kiedy znika świeżość decyzji. Istotne jest uchwycenie momentu, w którym należy się zatrzymać. Prace na papierze i ascetyczność form – wysoka kultura użycia tego materiału – nasuwają skojarzenie ze sztuką japońską. Tam też jego sztuka spotyka się z dużym uznaniem. I tę sztukę właśnie ceni sobie niezwykle wysoko.

Marek Szczęsny, bez tytułu, 2002, olej na płótnie, drewno, 220 x 170 cm

Marek Szczęsny to „wieczny obcy”, poszukujący siebie i swojego miejsca. Chowa się przed światem, a jednocześnie chce być w nim obecny. Na każdym etapie życia jest u siebie i ze sobą, a jednocześnie poza tym co wokół. Z jednej strony znajdujemy w jego obrazach bezpośredniość, stanowczość i jasność, a z drugiej − anonimowość i niedookreśloność, co doprowadziło go do połączenia form ekspresyjnej abstrakcji z elementami figuratywnymi. Elementy abstrakcyjne, linie, płaszczyzny mają w sobie cząstki bytu rzeczywistego, elementy przedstawiające – sylwetka człowieka czy jego głowa − przez brak szczegółu stają się wyabstrahowane z rzeczywistości, zwłaszcza, że w sposobie namalowania zostają zredukowane do minimum. Głowy często przedstawiane są od tyłu, z boku, pozbawione twarzy albo są one schowane w cieniu, na wpół zakryte farbą. Trudno oprzeć się wrażeniu, że są to autoportrety niedopowiedziane, przezroczyste. Artysta jednocześnie ukazuje nam swój świat i zakrywa go przed naszymi oczami. Naturalną rzeczą jest to, że prace każdego artysty zawierają w sobie rys biograficzny, który występuje albo na pierwszym planie, albo jest starannie zakamuflowany, jak najdalej odsunięty z pola widzenia. Prace Marka Szczęsnego nie są biograficzne w sensie dosłownym, chociaż trudno zaprzeczyć, jakoby cykl Emigranci nie nasuwał bezpośrednich skojarzeń z jego drogą życiową, konsekwencjami decyzji opuszczenia kraju i środowiska, w jakim przyszło mu żyć. Na pewno bycie emigrantem w sensie dosłownym i przenośnym jest kondycją dobrze mu znaną. Marek Szczęsny jest tym artystą, który nadaje wątkom biograficznym uniwersalne znaczenie. Przenosi swoje osobiste przeżycia, doświadczenia w obszar twórczości i zaznacza w nim ograniczenia i uwarunkowania, z jakimi styka się człowiek.

Marek Szczęsny, „Emigranci”, 2010, akryl, tektura, plastik na papierze, 1,60 x 1,30 m, fot. Margery Clay

Jest listopad 2015 roku i rozmawiamy o planowanej na styczeń 2016 wystawie w Atlasie Sztuki w Łodzi. Praca ma powstać dopiero na miejscu, w przestrzeni wystawienniczej. Ma być to dwunasto-, piętnastometrowa płaszczyzna białego papieru, poddanego rozdzieraniu, a potem doklejaniu papierów, które są rozdarte i które spadają. Przez próbę pewnej destrukcji tego, jak go określa, wspaniałego materiału artysta chce pokazać, jak myśli realnie o świecie. „Bo można sobie zrobić takie oto założenie: bierzemy kartkę papieru i chcemy coś napisać, na przykład opisać jak przebiegł dzień, z kim się spotkaliśmy, co się zdarzyło, jakie nachodziły nas refleksje. Jest to pewien zapis rzeczywistości, myślenie o świecie. Ja to tak traktuję… więc robię taką właśnie kompozycję. Oczywiście zostawiając pewną przestrzeń, mentalną przestrzeń na przypadek, na niewiadomą. Łatwiej mi to wychodzi, ale tym, co mnie fascynuje w malarstwie, jest to, że położenie plamy, nakreślenie kilku linii nie jest wystarczające, że trzeba znaleźć inną formę, że to trzeba przełamać, podbić tę formę, powiedzieć coś więcej i wtedy następuje poszukiwanie, jaka to ma być forma, bo możliwości jest tysiąc albo pięć tysięcy, albo jeszcze więcej i to jest szalenie ciekawe”. Pracując nad wystawą, artysta przygotowuje szereg małoformatowych szkiców, aby w ciągu kilku dni pracy w przestrzeni galeryjnej Atlasa Sztuki przenieść je na dużą płaszczyznę papieru, która zawiśnie na jednej ze ścian. Na przyległej ścianie planuje umieścić pracę znacznie mniejszego rozmiaru. A wszystko inne zależeć będzie od widza. Przez szczeliny tego świata przeniknąć może światło i tak, jak mówi Marek Szczęsny: „Prawdą jest to, co jest poza kontrolą naszej myśli”.

*Małgorzata Sady jest aktywna w kilku dziedzinach twórczości: pracuje z tekstem, dźwiękiem i obrazem (pisze, maluje, tłumaczy, fotografuje, realizuje filmy i przestrzenie dźwiękowe). Autorka wielu przekładów z dziedziny sztuki, literatury (Czechowicz, Themerson) i filozofii (Russell, Wittgenstein). Od końca lat 70. współpracuje z miejscami sztuki w Polsce i za granicą jako kurator i artystka. Zajmuje się twórczością Themersonów, współpracuje z Kojim Kamoji i Braćmi Quay.