fbpx

Bo nie jest światło,
by pod korcem stało

SAWICKA SAWICKA

Tomasz Załuski

Za każdym razem, gdy patrzę na realizacje Jadwigi Sawickiej, wydaje mi się, że domagają się one interpretacji, w której uprzywilejowaną rolę odgrywałby problem powtórzenia. Spostrzeżenie tej konieczności nie jest niczym nowym; trudno jednak rościć sobie prawo do absolutnego pierwszeństwa bądź oryginalności w takiej materii jak powtórzenie. Niniejszy tekst – powstały z okazji wystawy Sawickiej Przyciąga i odpycha w Atlasie Sztuki – jest zbiorem uwag, jakie nasunęły mi się przy próbie konsekwentnego odniesienia problemu powtórzenia do prac artystki. Wszystkie pozostałe zagadnienia, o których będzie tutaj mowa, są w ten lub inny sposób powiązane z powtórzeniem, pozostają z nim w różnorodnych relacjach, a czasem wręcz okazują się być jego metamorfozami. Można też zatem powiedzieć, że tekst ten dotyczy swego rodzaju „plastyczności” powtórzenia w działaniach Sawickiej.

*

Jadwiga Sawicka się powtarza. Robi to przede wszystkim w samej formie swych działań. Chodzi tu po pierwsze o powtarzanie pewnej procedury twórczej, pewnych „gestów” bądź „chwytów”, o powtarzalny charakter samego sposobu działania. Mówiąc najoględniej, od kilku lat – mniej więcej od 1997 roku – artystka raz za razem umieszcza czarne, wyraziste litery na jednolitym, w przeważającej większości przypadków cielistym tle oraz realizuje (we współpracy z Markiem Horwatem) fotografie ubrań, również umieszczonych na jednolitych kolorystycznie tłach. Choć jej twórczość nie ogranicza się do tych dwóch „chwytów”, to stanowią one jej najbardziej charakterystyczny rys – są artystycznym idiomem, swego rodzaju artystycznym „imieniem własnym” Sawickiej.  

Jadwiga Sawicka, UCIEKAJ, 2004, tabliczka 8 x 20 cm, sitodruk, ok. 40 tabliczek na terenie twierdzy Kostrzyń w czasie projektu. „Dialog Loci” w Kostrzynie

Ten operacyjno-formalny wymiar powtórzenia wyraża się dalej w multiplikacjach elementów w ramach pojedynczej pracy. Być może ich początkiem było zdarzenie, które wedle relacji artystki polegało na nieświadomej powtórce jednej z wcześniejszych realizacji – na dwukrotnym namalowaniu (za każdym razem z tym samym entuzjazmem odkrywczym) tego samego obrazu olejnego ze słowami ZNOW ZABIJA. Być może zdarzenie to naprowadziło ją na myśl o powtarzaniu tego samego słowa na jednym obrazie (przykładami mogą być obrazy olejne ZŁODZIEJ ZŁODZIEJ czy BYDLAKI BYDLAKI). W nieco dalszej perspektywie mogło też zrodzić pomysł wielokrotnego powielenia tych obrazów w postaci papierowych wydruków (prezentowanych na wystawie Krwawa w Galerii Foksal w Warszawie), by wreszcie doprowadzić do radykalnego otwarcia się artystki na możliwości, jakie oferuje mechaniczna reprodukcja. Wykorzystanie wydruków pozwala Sawickiej tworzyć swoiste „tapety”, powstające w wyniku naklejenia na ścianę obok siebie wielu reprodukcji tego samego, pojedynczego napisu. Nie trzeba chyba dodawać, że sama idea „tapety” odsyła w sposób konieczny do powtórzenia, a każda jej realizacja, każda konkretna, skończona w sobie „tapeta” jest zarazem sugestią bądź też szkicem nieskończoności powtórzeń. Spośród wielu przykładów takiego „tapetowania” warto wymienić spektakularne zaklejenie całej – wysokiej na kilka metrów i szerokiej na kilkanaście – witryny Galerii Domu Artysty Plastyka w Warszawie w 2002 roku reprodukcjami plakatu ze słowami ZARAZA ZARAZA, czy też bardziej dyskretną, choć może ciekawszą koncepcyjnie pracę JAK LUDZIE MAJA ZYC, umieszczoną w 2000 roku na pięciu kolumnach biblioteki UW. Napis ten – powtórzony czterokrotnie na plakacie –  biegł dookoła kolumny w taki sposób, że jego koniec stykał  się z początkiem, co sugerowało konieczność ponowienia lektury i potencjalnie multiplikowało pojedynczy napis w odbiorze widza.

*

Występujące w pracach Sawickiej napisy są również powtórzeniami w zupełnie innym sensie. Powtarzają one fragmenty rzeczywistości – najczęściej elementy świata zmediatyzowanej, masowej popkultury: pojedyncze, głównie agresywne słowa, często używane zwroty języka potocznego, treść programu telewizyjnego na dany dzień, streszczenia tasiemcowych seriali zaczerpnięte z gazet telewizyjnych, informacje z kalendarzy ściennych, nagłówki gazet lub hasła z telewizyjnych serwisów informacyjnych, liczby określające wymiar – najczęściej ludzki – różnych, mniej lub bardziej tragicznych zdarzeń, urywek reklamy papierosów… Artystka nie narzuca jednak powtórzenia owym elementom – a chodzi tu zarówno o powtórzenie jednorazowe, przeniesienie danego elementu w kontekst sztuki, jak i o jego wielokrotną multiplikację w ramach pojedynczej realizacji. Poszukuje raczej takich elementów, które powtarzają się niejako same z siebie, istnieją w swym „naturalnym”, rzeczywistym środowisku jedynie w postaci nie kończącej się serii powrotów. Można by zatem powiedzieć, że powtarza ona całe „środowiska powtarzalności”. 

Jadwiga Sawicka, OBIECALI, 2004, pasek 5 cm x 1 km z nadrukiem OBIECALI, detal, wystawa „Obłożenie”, Galeria Kronika w Bytomiu

Znakomitym przykładem jest tutaj instalacja składająca się z leżącej na podłodze papierowej wstęgi, której zwoje ukazują obłędnie powtarzające się słowo OBIECALI OBIECALI OBIECALI OBIECALI… Na swym najbardziej podstawowym poziomie znaczeniowym praca ta w dość oczywisty chyba sposób odsyła do niezliczonych aktów protestu – zbiorowego lub samotnego, głośnego lub milczącego, gwałtownego lub bezsilnego itd. – przeciwko powtarzającym się sytuacjom niespełnienia obietnic. Innym przykładem może być zaklejenie okien galerii Foksal taśmą w kolorze cielisto-czerwonym z powtarzającym się napisem BIUROKRACJA (aluzja do angielskiego zwrotu red tape, również oznaczającego biurokrację?), która to praca przywołuje na myśl jałową, a czasem wręcz niebezpieczną, pustą powtarzalność procedur machiny biurokratycznej. W jeszcze innej pracy, prezentowanej w Bunkrze Sztuki, Sawicka wykorzystała słowa JEZUS MARIA i CHRYSTE PANIE. Realizacja ta – raz jeszcze na najbardziej podstawowym poziomie znaczeniowym – łączy w sobie odniesienie do powtarzalności wpisanej w samą strukturę modlitwy oraz do aktów powtarzania tych słów w mnogich kontekstach życia codziennego, w charakterze pustych wykrzykników, będących udziałem tak wierzących, jak i niewierzących (a także „wierzących, lecz niepraktykujących”).

Jadwiga Sawicka, JEZUS MARIA, CHRYSTE PANIE, 2003, wydruk podświetlany na folii, wys. 300 cm, bok 80 cm, wystawa „Nic w środku”, Bunkier Sztuki w Krakowie

*

Wszystkie te aspekty powtórzenia można odnaleźć w pracach przygotowanych na wystawę Przyciąga i odpycha. Artystka po raz kolejny sięga tu po zdjęcia ubrań fotografowanych na neutralnym kolorystycznie tle, wyobcowanych, oderwanych od swej funkcji, a zarazem zachowujących pewne ślady zużycia. W odróżnieniu jednak od wcześniejszych realizacji tego typu, zdjęcia zostały poddane komputerowej manipulacji, w wyniku której ubrania wyglądają na niesłychanie, wręcz absurdalnie wąskie. 

Drugą z prezentowanych prac jest umieszczona w kącie sali „tapeta”, która powstaje z konfrontacji (na stykających się ścianach) powtórzeń tekstu „męskiego” i „damskiego” ogłoszenia matrymonialnego. Po raz kolejny mamy tu do czynienia z powtórzeniem fragmentu rzeczywistości, który ze względu na swą kodyfikację i wynikającą z niej konwencjonalność sam w sobie stanowi istne „środowisko powtarzalności”; wystarczy zerknąć do gazet, by się o tym przekonać. Jeśli chodzi o stronę formalną tej realizacji, to wydruki z napisami ogłoszeń powtarzają dotychczasową stylistykę Sawickiej, choć dla podkreślenia faktu konfrontacji artystka sięga tym razem po zestawienie dwóch kolorów: ogłoszenia damskie są umieszczone na cielistym tle, zaś męskie na – znanym z jej wczesnych prac – tle koloru lila. Reprodukcje napisów pokrywają ścianę od podłogi do sufitu, przy czym na poziomie wzroku występuje zgrubienie (ok. 4-5 cm), będące wynikiem naklejenia na siebie wielu egzemplarzy wydruków. Razem z występującymi tu i ówdzie śladami zdzierania wydruków zgrubienie to nadaje całości charakter powtórzenia fragmentu zewnętrznej ściany budynku z plakatami i ogłoszeniami ulicznymi ponaklejanymi jedne na drugich. Co więcej, praca ta ewokuje konotacje związane z „matrymonialnym celem” ogłoszeń oddziałując również na zmysł powonienia – wydziela ona dość intensywny, wyrazisty zapach taniego, niezbyt wysublimowanego „pachnidła”.

Ostatnią, najbardziej złożoną realizacją wchodzącą w skład wystawy jest instalacja, którą skłonny byłbym określić mianem dark room. Jest to sięgająca sufitu, na zewnątrz biała konstrukcja, kryjąca w sobie kwadratowe wnętrze (3,5 m x 3,5 m), do którego wchodzi się biegnącym wzdłuż trzech ścian budowli tunelem. Zarówno wnętrze tunelu, jak i samego pomieszczenia jest pomalowane na czarno i pozbawione oświetlenia. Na każdej ze ścian owego „dark room’u” zawieszona jest taka sama maszyneria, składająca się z pionowych szyn, na których w górę i w dół, w przypadkowym tempie, poruszają się dwie szyny poziome. Z kolei na tych ostatnich w płaszczyźnie horyzontalnej poruszają się – również w przypadkowym tempie – light box’y, których pomarańczo-cieliste światło (stanowiące jedyne źródło oświetlenia) wydobywa czerń liter układających się w napis NIENAWIDZE CIE. W swych ośmiu powtórzeniach i generowanej przez program komputerowy przypadkowości swego ruchu, napis ten krąży po ścianach, otaczając widza ze wszystkich stron. Tak skonstruowana, nieustannie zmieniająca się instalacja daje się – w swej warstwie formalnej – potraktować jako swego rodzaju „ruchoma tapeta”. Zamiast pokrywać powierzchnię umieszczonymi obok siebie reprodukcjami napisu, artystka sugeruje tu zachodzenie samego procesu multiplikacji za pomocą napisu, który poruszając się, wciąż niejako zwielokrotnia się w swych kolejnych położeniach na ścianie. Cała wspomniana wyżej maszyneria pozwala więc w zupełnie inny sposób, niż to ma miejsce w „tapetach” naklejanych na ścianę, stworzyć wrażenie nieskończoności procesu powtarzania. 

*

Praktyka artystyczna Sawickiej wskazuje na jej zainteresowanie powtórzeniem, ale nie powtórzeniem abstrakcyjnym, czystym, powtórzeniem jako takim, ujmowanym w swej konceptualnej neutralności i (domniemanej) tożsamości. Artystkę interesują powtórzenia urzeczywistnione – mnogie, za każdym razem konkretne i jednostkowe, w ramach których „samo” powtórzenie podlega mniej lub bardziej dyskretnym modyfikacjom. Sawicka wystawia zatem powtórzenie na przekształcenia, jakie nieuchronnie niosą ze sobą „odciskające” się w nim – niczym w jakiejś cielistej materii – konkretne fragmenty rzeczywistości, wraz z całym bogactwem lub ubóstwem swych konotacji. Nawet posługując się samym pojęciem powtórzenia w tytule jednej ze swych wystaw – Powtarzanie i utrwalanie materiału – sięga ona po konkretną postać powtórzenia, po frazę pochodzącą z żargonu edukacyjnego i będącą formułą tematu, który niegdyś (?) dziesiątki czy nawet setki razy wpisywano do dzienników szkolnych. W ten sposób powtórzenia, jakimi są jej realizacje, różnią się między sobą – każde pozostaje na swój własny, choć może tylko „mikroskopijnie” jednostkowy sposób inauguracyjne, odrębne i odkrywcze. 

Nie chodzi tu tylko o odmienność powtarzanych elementów: modyfikacji ulega też – w sposób mniej lub bardziej zauważalny – sama forma prac. By zilustrować ten watek, wystarczy wspomnieć o detalach kilku „tapetowych” pracach, zrealizowanych w przeciągu ostatnich miesięcy. W przypadku pracy TRAGEDIA naklejone na ścianę wydruki były podrapane jakimś ostrym narzędziem, wydruki z napisem UTRACONA NIEWINNOSC były pokryte czekoladą, zaś przygotowana na obecną wystawę Przyciąga i odpycha tapeta z ogłoszeniami matrymonialnymi wydziela zapach. Wraz z każdym jednostkowym powtórzeniem praktyka artystki podlega niewielkiej, lecz konsekwentnej ewolucji. 

To, że w ostatecznym rozrachunku obcujemy właśnie z konkretnymi powtórzeniami, czy wręcz z powtarzanymi elementami rzeczywistych sytuacji, może zrodzić następującą obiekcję: czy Sawicka rzeczywiście praktykuje powtórzenie „proteuszowe”, plastyczne i metamorficzne, istniejące jedynie w postaci mnogości powtórzeń jednostkowych fragmentów świata, czy też interesują ją po prostu same te fragmenty świata? Oba twierdzenia są równie zasadne, choć niewątpliwie nie dają się ze sobą pogodzić. Nie chodzi jednak o to, by je uzgadniać, lecz uznać zarówno ich odmienność, jak i „równo-zasadność”. Ich zestawienie pozwala wyartykułować nieredukowalne napięcie, jakie zaznacza się w realizacjach artystki, wskazać na zachodzącą w nich oscylację między abstrakcyjnością metamorficznego powtórzenia i konkretnością powtarzanych, odrębnych elementów świata. 

*

Inspiracji dla działań Sawickiej poszukiwano już w twórczości takich amerykańskich artystek jak Jenny Holzer czy Barbara Kruger. Z perspektywy rozważanego tu problemu powtórzenia można by pokusić się o wskazanie zupełnie innego – być może na pierwszy rzut oka niedorzecznego – źródła „inspiracji” bądź „wpływu” (co nie wyklucza oczywiście wspomnianych wyżej źródeł). Mam tu na myśli sztukę Nowosielskiego. Nie wiem, jak do owej hipotezy – a twierdzenie to jest i pozostanie radykalnie hipotetyczne – odniosłaby się sama Sawicka, która swój dyplom w krakowskiej ASP broniła właśnie w pracowni Nowosielskiego. Niemniej jednak w prezentowanej hipotezie jest coś intrygującego. Być może to właśnie sztuka tego artysty i artystyczna edukacja u niego sprzyjały ukształtowaniu się struktury swoistego „warsztatu powtórzeniowego” Sawickiej – charakterystycznego dla niej sposobu myślenia o obrazie, czy raczej o obrazowaniu. Nikogo chyba nie trzeba specjalnie przekonywać o faktycznym występowaniu powtórzeń w sztuce Nowosielskiego. Gdy się jednak wczytać w autokomentarze artysty, okazuje się, że powtórzenie jest jednym z zasadniczych problemów – zarówno w neutralnym, jak i negatywnym tego słowa znaczeniu – jego sztuki. Powtórzenie pełni w niej ambiwalentną rolę: jest zarówno konieczne, jak i niedopuszczalne z punktu widzenia przedsięwzięcia stworzenia formy malarskiej, która byłaby swoistym „naczyniem” na sacrum. Być może do tej idei formy „wypełnionej” sacrum dałoby się z kolei odnieść – jako strukturalne i reinterpretujące nawiązanie – występującą u Sawickiej ideę formy pustej, niejako oczekującej na wypełnienie. 

*

Pisząc o możliwości użycia powtórzenia do zakwestionowania „prawa” – do poddania w wątpliwość określonych zachowań czy też zasad postępowania – Gilles Deleuze wymienia kilka przykładów praktyk pozwalających osiągać ten cel: są to dowody przez absurd, „pewne zachowania masochistyczne ośmieszające przez podporządkowanie” oraz strajk włoski. Działalność Sawickiej wykazuje pewne analogie ze wszystkimi tymi – powiązanymi ze sobą wzajemnie – praktykami, choć w swej specyfice nie daje się sprowadzić do żadnej z nich. Uwzględniając zarówno tę specyfikę, jak i wspomniane analogie, można mówić o swoistym, artystycznym „strajku Sawickiej”. 

Jak wiadomo, strajk włoski polega na przesadnie skrupulatnym stosowaniu się do wszystkich obowiązujących w danym zawodzie zasad, na drobiazgowym i ostentacyjnym poddaniu się określonym regułom działania, co spowalniając tempo pracy i obniżając wydajność może prowadzić do całkowitego paraliżu danej dziedziny życia. W działaniach tego rodzaju poszczególne czynności lub procedury tracą swój normalny sens i funkcję, stając się perwersyjnym narzędziem praktyki niemego protestu i oporu. Przyjmijmy teraz, że Sawicka „strajkuje” jako jednostka funkcjonująca w sferze „zmediatyzowanej popkultury”. Załóżmy też, że istnienie tej sfery wymaga nieustannej, identyfikacyjnej reprodukcji jej mechanizmów przez uczestniczące w niej jednostki. Pozwala to zauważyć, że w przypadku działań Sawickiej wybrane elementy kulturowego pejzażu, jak również identyfikacyjna powtarzalność jako mechanizm samej kultury, podlegają powtarzaniu ostentacyjnemu, perwersyjnemu w swej przesadnej koncentracji na oderwanych od siebie i wyrwanych ze swego normalnego kontekstu funkcjonalnego fragmentach. Pozbawione zwykłej efektywności, elementy te stają się afunkcjonalne i hermetyczne (hermetyczność tę budują dodatkowo autokomentarze Sawickiej, będące konsekwentną praktyką nie-mówienia niczego, co widzom lub krytykom mogłoby posłużyć do zbyt łatwej identyfikacji sensu prezentowanych prac). Odizolowane na jednolitych kolorystycznie tłach, mniej lub bardziej dyskretnie epatują swą konkretnością i nieprzenikliwą materialnością; tę ostatnią wyczuwa się szczególnie w tych pracach, w których układ powtarzanych elementów nabiera dziwnej dekoracyjności czy też ornamentalności. Oglądane setki razy w swych normalnych kontekstach, litery napisów takich jak choćby TRAGEDIA TRAGEDIA autonomizują się i estetyzują. Stwarza to wrażenie pewnej niesamowitości – nie sposób pokonać rozziewu, jaki pojawia się między wyglądem liter a zdarzeniem, do jakiego składające się z nich słowo normalnie odsyła. 

Jadwiga Sawicka, TRAGEDIA, 2004, plakaty z napisami po polsku i rosyjsku (na podłodze instalacja D. Gutowa), wystawa „Za czerwonym horyzontem”, CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie

Paradoksalnie, wspomniany rozziew odgrywa w ostatecznym rozrachunku rolę pozytywną. Powtarzając różne słowa i zwroty Sawicka zdaje się na swój sposób wskazywać, że ich rzeczywista powtarzalność i będące jej skutkiem „zużycie” mogą znieczulać, powodować wręcz znudzenie zdarzeniami, do których mają odsyłać, nie będąc faktycznie w stanie oddać ich każdorazowej jednostkowości. Uwypuklenie tego rozziewu w powtórzeniach artystki pozwala też jednak – w niebezpośredni sposób – zaznaczyć jednostkowość opisywanych zdarzeń. Uderzającym tego przykładem była praca Numery. Podświetlane w pięćdziesięciu pięciu light box’ach napisy układały się w absurdalny ciąg liczb będących częścią krótkich informacji z gazet, serwisów radiowych bądź telewizyjnych. Liczby te rosły, począwszy od „1 osoba zabita 2 ranne”, przez „co najmniej 41 osob zginelo w katastrofie promu u wybrzezy senegalu” i „100 tysiecy lekarzy i pielegniarek strajkuje”, aż po „miliard bez pracy”. Absurdalność i niewspółmierność tych – podlegających za każdym razem modyfikacjom – powtórzeń w odniesieniu do zdarzeń i ludzi, do których mają odsyłać, daje możliwość uświadomienia sobie każdorazowej jednostkowości owych zdarzeń i ludzi, a także na nią uwrażliwia. 

Wspomniana wyżej kwestia identyfikacyjnej reprodukcji mechanizmów kultury masowej jest jednak o tyle skomplikowana, o ile reprodukcja ta nie zachodzi w sposób całkowicie nieświadomy. Banalną oczywistością jest twierdzenie, że wiemy, iż popkultura nas kształtuje i narzuca nam formy istnienia. Wiedza ta jest bowiem już nieodłączna od popkultury, jest jej częścią. Popkultura przywłaszczyła ją sobie i w jakimś (dużym?) stopniu zneutralizowała jej krytyczny potencjał. Popkultura posiada realną moc reprodukowania się, której – nawet będąc jej świadomym – nie sposób się czasem oprzeć. 

W sztuce Sawickiej problem ten zaznacza się w postaci doświadczenia ambiwalentnego charakteru praktyki powtórzeniowej. Ostentacyjne powtarzanie, doprowadzające mechanizmy popkultury do ich absurdalnych konsekwencji, jest w sposób nieunikniony powiązane z przynajmniej częściową reprodukcją tychże mechanizmów. Ta ostatnia nie wynika jedynie ze strukturalnej konieczności używanego przez artystkę – nawet perwersyjnie – narzędzia. Bierze się ona chyba również z inaugurującego każdą realizację odkrycia dziwnej, wręcz chorobliwej fascynacji danym, z niejasnych powodów pociągającym elementem pejzażu popkulturowego oraz przymusu skupienia się na nim i powtarzania go. Artystka naznacza swe prace ambiwalencją, podporządkowując się temu przymusowi ze swoistym masochizmem, który najbardziej rzuca się w oczy w pracach zawierających powtórzenia słów agresywnych, epatujących sensacyjnością, odsyłających do aktów okrucieństwa, czy też będących instrumentami przemocy i wykluczenia: ZNOW ZABIJA, ZŁA, KRWAWA, NIEPOŻĄDANA, BYDLAKI, NAWRACANIE OSWAJANIE TRESOWANIE. Jakkolwiek istnieją prace Sawickiej, w odniesieniu do których zasadne wydaje się mówienie o ściśle „ośmieszającym” efekcie masochistycznego podporządkowania – mam tu na myśli choćby tapetę z napisem WIERNE PSIE SERCE – to zasadniczo, dzięki swej absurdalnej metodyczności, „masochistyczne” realizacje artystki pozostają dość „surowe” w wyrazie. 

*

„Masochistyczny” aspekt praktyki Sawickiej wydaje się dochodzić do głosu już w tytule obecnej wystawy – Przyciąga i odpycha. W sposób najbardziej zintensyfikowany doświadczenia owej ambiwalencji dostarcza wspominany już „dark room”. Widz wchodzi do konstrukcji obiecującej doznanie czegoś fascynującego, by zaraz potem w jej wnętrzu zostać zaatakowanym przez absurdalną maszynerię, której jedyną racją wydaje się być bezcelowe przemieszczanie powtórzeń agresywnej formuły NIENAWIDZE CIE. Instalacja ta skłania do masochistycznego pozostawiania we wnętrzu konstrukcji, pociągając złożonością i pomysłowością wykorzystanej technologii, a zarazem odpychając gwałtownym przekazem, zdającym się nie mieć autora i skierowanym bezpośrednio do każdego z widzów w jego jednostkowości. To istna alegoria mechanizmów kultury masowej według Sawickiej.

Swoistym „dowodem przez absurd” są prezentowane na wystawie fotografie ubrań, które dzięki obróbce komputerowej zostały zwężone w nieprawdopodobnym wręcz stopniu, nadając się chyba jedynie dla niezwykle wysmukłych postaci z japońskich kreskówek, o proporcjach wielkości głowy względem ciała 1:12; skądinąd wiadomo mi, że gdy niektórzy projektanci mody rysują swe projekty, to ubierają w nie takie właśnie wyniosłe, smukłe istoty. Odpowiadające wzrostowi człowieka zdjęcia prezentują konkretne, posiadające pewne ślady znoszenia i być może naznaczone indywidualnymi historiami ubiory, które na podstawowym poziomie znaczeniowym mogą zostać odczytane jako wariacje na temat formatywnej roli szczupłości w wyobraźni i kulturze masowej. Przesadność zwężenia i jego zastosowanie do ubiorów nie dających się zakwalifikować jako modne odbiera jednak zniekształceniu jego funkcjonalny sens i pozostawia widza z uczuciem niepokojącej niesamowitości w obliczu prezentacji jednostkowej rzeczy, która – ze względu na fakt, że nie bardzo wiadomo, co z nią zrobić – staje się wręcz lekko odstręczająca.

*

Niewątpliwie artystyczny „strajk Sawickiej” nie prowadzi do żadnego rozleglejszego „paraliżu” funkcjonowania mechanizmów popkultury. Nasuwa się tu wszakże następujące spostrzeżenie. Zwykle fakt istnienia w ramach galerii neutralizuje sztukę, izolując ją i sprowadzając do wymiaru „estetycznego”. Można by się zastanawiać, na ile w przypadku sztuki tej artystki istnienie prac w galerii nie tylko nie wywiera efektu neutralizującego, lecz zostaje wykorzystane do spotęgowania tak istotnego dla nich wrażenia pełnej napięcia afunkcjonalności i hermetyczności. 

Praktyka Sawickiej opiera się na powtarzaniu elementów „języka” współczesnej kultury masowej – „wspólnym idiomie” wielu artystów i artystek współczesnych. Każdy członek tej zróżnicowanej wewnętrznie wspólnoty w odmienny sposób poświadcza, że dokonując reprodukcji elementów tej kultury, można zarazem, za sprawą „plastyczności” samego powtórzenia, modyfikować tożsamość powtarzanych elementów, a w ten sposób zaznaczać jednostkowy opór swego istnienia.