fbpx

Bo nie jest światło,
by pod korcem stało

Madagaskar w walizce

Łukasz Guzek*

Madagaskar to dla Polaków kraina legendarna. Znacznie bardziej niż „dzikie pola”, gdyż tu, na Madagaskarze, naszą wyobraźnię wspiera sporo konkretów, faktów. Madagaskar to czysta wyobraźnia. Najpierw Beniowski, a właściwie Maurycy August Beniowski, Móric Benyovszky, Maurice Auguste de Benyowsky, bo był on Słowakiem, Węgrem, Polakiem, czy wreszcie z racji urodzenia Austriakiem. Angażując się w konfederację barską, stanął po stronie Rzeczpospolitej przeciw Rosji, choć do konfederacji przyłączył się głównie po to, by na podobieństwo średniowiecznych krzyżowców, bronić wiary rzymsko-katolickiej. Odtąd jego życiorys jest bardzo „polski” – zesłany na Syberię organizuje bunt zesłańców na Kamczatce i ucieka przez chińskie Makao do Francji, gdzie jak wielu Polaków służy królowi francuskiemu, ale i rodzącej się wtedy Ameryce (Francja wspierała powstanie w koloniach w Ameryce Północnej przeciw Wielkiej Brytanii). Beniowski poznał Madagaskar jako wysłannik króla francuskiego do kolonii. Zaoferował Madagaskar Benjaminowi Franklinowi. Zaproponował utworzenie bazy – portu wojskowego. Beniowski wiedział to, co od dawna wiedzieli piraci i chłopcy czytający przygodowe opowiadania – Madagaskar to świetny punkt do działań przeciw brytyjskim statkom kursującym z kolonii w Azji, Australii i przede wszystkim „perły w koronie” – Indii. Jednak Franklin i Ojcowie Narodu nie wykazali się dostateczną wyobraźnią i nie „kupili” od Beniowskiego Madagaskaru, jak później Alaski. Spójrzmy na mapę – czy dziś terroryści tak świetnie czuliby się w Kenii i Somalii, gdyby Madagaskar był amerykański? A przecież Beniowski proponował im to, co Ameryka czyni dziś – grę strategiczną w skali globu. Bo dla Beniowskiego myślenie globalne było czymś naturalnym i oczywistym. O takich ludziach mówi się „obywatel świata”, bo też świat należał do niego, był do zawojowania. W naszej świadomości Beniowski jest częścią legendy romantycznej, co zawdzięcza poematowi Słowackiego, ale i młodopolskiej powieści Wacława Sieroszewskiego Historia podróży i osobliwych zdarzeń…(wcześniej Beniowski sam spisał swoje dzieje, gdyż fascynowały one wszystkich, łącznie z królem Francji). Słowacki nie przedstawia, naszego bohatera w najlepszym świetle, raczej jest on uosobieniem szlacheckich wad. Inną cechą jest żarliwy katolicyzm Beniowskiego, a Słowacki (i Mickiewicz w Kordianie) propagowali koncept wyzwolenia Polski przez papiestwo, co jest bliskie „odnowie tej ziemi” przez JPII. Problem z owymi wadami Beniowskiego, takimi jak skrajny indywidualizm, wiara w siebie i swoje idee polega na tym, że są one jednocześnie zaletami. Skoro więc nie spotkały się one ze zrozumieniem, Beniowski postanowił sam, bez poparcia możnych tego świata, realizować marzenie o swoim Wielkim Madagaskarze. Wrócił na Madagaskar w 1785 roku. Ale wiatry wielkiej polityki się zmieniły – w 1783 powstały Stany Zjednoczone Ameryki, a we Francji narastał bunt przeciw królowi i monarchii. Beniowski sam próbował odebrać Francji kontrolę nad Madagaskarem. Zginął w 1786 roku w potyczce z Francuzami. W 1789 we Francji zaczęła się Rewolucja, a w Stanach Zjednoczonych weszła  w życie konstytucja (uchwalona w 1787). Gdyby więc Beniowski zaczekał tylko parę lat na powstanie nowego ładu światowego, to jego prywatna misja nabrałaby innego kontekstu…

Madagaskar wraca do polskiej wyobraźni zbiorowej w okresie międzywojnia. Liga Morska i Kolonialna, organizacja pozarządowa, ale wspierana przez państwo, realizowała ideę pozyskania dla Polski kolonii (z racji podziału majątku pokonanych Niemiec). Kolonie Polska miała uzyskać w Ameryce Południowej, Liberii, Gwinei, a nawet na Antarktydzie, oderwać Mozambik od Portugalii. Z powodu nieporozumień związanych z kolonizacyjnymi zapędami Polaków o mało co nie doszło do wojny polsko-brazylijskiej…  Pojawił się też pomysł, by, powołując się na Beniowskiego, pozyskać Madagaskar, ale Francuzi nie chcieli o tym słyszeć. Liga Morska i Kolonialna była organizacją oddziałującą na wyobraźnię masową Polaków. W 1939 roku należało do niej prawie milion osób. Tu znalazły wyraz, żywe w ówczesnym społeczeństwie, poglądy endeckie, nacechowanych nacjonalizmem i szowinizmem. To tu narodził się pomysł przesiedlenia polskich Żydów na Madagaskar (udała się tam nawet komisja z rabinem, mająca zbadać na miejscu warunki takiego osadnictwa). Hasło „Żydzi na Magadaskar”, świadectwo Polskiej hańby narodowej, było traktowane bardzo realnie! Z drugiej strony ze zbiórek społecznych budowano okręty, m.in. nowoczesny okręt podwodny „Orzeł”, prowadzono szeroką edukację. Znów mieszały się polskie wady i zalety.  

Dziś w polskiej prawicy powracają tamte endeckie straszydła – antysemityzm i nacjonalizm. Podobnie jak wtedy, tak i dziś, używa się języka służącego fałszowaniu rzeczywistości będącego znakiem polskiego kompleksu niższości. Nieprzypadkowo w tym właśnie momencie politycznym na Magadaskar postanawia udać się z misją polski artysta. Znów jego celem będzie przekuć polskie wady na zalety. Z pustej retoryki, nadętej i zideologizowanej historii, zrobić dzieło sztuki współczesnej. Janek Simon jedzie urządzić Rok Polski na Madagaskarze.  

Projekt Simona składał się z dwóch części. Pierwsza polegała na przeprowadzeniu badań nad obecnością Madagaskaru w polskiej wyobraźni zbiorowej. Chodziło nie tylko o zebranie  wiedzy i uporządkowanie faktów historycznych, ale też zgromadzenie dokumentów, wydawnictw, publikacji i artykułów, odnoszących się do literatury, ale i działalności Ligi Morskiej i Kolonialnej.

Część druga to organizacja Roku Polskiego na Madagaskarze. Jeżeli część pierwszą można potraktować jako kwerendę prowadzoną wśród źródeł bibliograficznych i dokumentów, to drugą jako eksperyment przeprowadzony w terenie, na żywym organizmie. Celem badawczym było znalezienie odpowiedzi na pytanie, jak prawdziwy, dzisiejszy Madagaskar przyjmie sztukę współczesną pochodzącą z kraju, w którym powstał jego mit. Jak ów wyobraźniowy Madagaskar wytrzyma konfrontację z rzeczywistym Madagaskarem? Dobór artystów, których prace były prezentowane na Madagaskarze, zgodnie z kosmopolitycznym duchem Beniowskiego, był reprezentacją „jego” Europy, czyli dzisiejszych krajów Europy Środkowej. Beniowski był globalistą. Globalnie funkcjonuje dziś sztuka współczesna. I podobnie globalny charakter przybrał projekt Jana Simona.

W praktyce wystawa była dość skromna. Ze względu na ograniczoną pojemność bagażu prace musiały być niewielkie. Zestaw zaproszonych artystów również był dość przypadkowy i oparty na towarzyskich kontaktach artysty, a nie na jakiejś przemyślanej strategii poszukiwań kuratorskich. To pewna słabość projektu – Rok Polski, czy raczej rok Europy Środkowej, na Madagaskarze był mało poważnym przedsięwzięciem wystawienniczym. Z drugiej strony wystawa, od początku projektu, miała sens bardziej symboliczny. W całości projektu była jednym z elementów konstrukcyjnych, a nie celem samym w sobie.     

Plakat wystawy na jednej z ulic centrum Antananarywy, Madagaskar, 2006

Zresztą, jak się okazało, na wyspie nie ma galerii przeznaczonej do prezentacji dużych wystaw. Rok Polski odbył się w jedynej regionalnej placówce kulturalnej – Centrum Sztuki i Archeologii, a raczej w małej salce, odnowionej przez artystę, za to zlokalizowanej przy głównej ulicy Antananarywy, stolicy Madagaskaru. Pokaz trwał trzy dni. Według szacunków artysty zobaczyło go około 50 osób. Reszta miesięcznego pobytu Simona na Madagaskarze upłynęła na poznawaniu kraju i próbach nawiązania kontaktu z miejscową ludnością. Także z Polakami. Świadectwem jego aktywności poznawczej na Madagaskarze jest dokumentacja, która zostanie zaprezentowana na wystawie w Atlasie Sztuki. 

Wystawa w Atlasie Sztuki to prezentacja prac pokazanych na Madagaskarze i zebranych dokumentów o „polskiej” historii Madagaskaru oraz dokumentacji projektu „Rok Polski na Madagaskarze”. Na pierwszy rzut oka materiał filmowy jest dość banalny, można powiedzieć – standardowo turystyczny. Wygląda trochę jak amatorskie wideo, dokumentujące wyjazdy par, prezentowane w programach randkowych dla zadowolenia sponsora. Nawet wernisaż wystawy w Antananarywie ma taki „pamiątkarski” charakter. Bohaterem relacji, większym niż sztuka, jest mała jaszczurka znaleziona na ścianie galerii, interesująca z powodu dramatycznych okoliczności, w jakich się tam znalazła – weszła na świeżo malowaną ścianę, przykleiła się i zasuszyła. Jednak jedna sekwencja wideo zwraca szczególną uwagę. Łatwo byłoby ją uznać za domowo-rodzinną rejestrację, ale kontekst historyczny w jakim realizowany jest cały projekt, zmienia sposób postrzegania tego obrazu. Przedstawia on prywatne chwile polskiego księdza i zakonnic przebywających na placówce misyjnej. Beztrosko bawią się i tańczą. Przypomnienie fanatycznego katolicyzmu Beniowskiego, religijnego nacjonalizmu endecji powoduje, że ich taniec staje się tańcem somnambulików, tańcem chocholim, jakby tańczyły polskie demony, które przez pokolenia pielęgnowały Madagaskar w naszej narodowej wyobraźni. Sztuka współczesna ma je egzorcyzmować – projekt to szamański seans. Szamanem jest artysta, bo to on dysponuje mocą tworzenia dzieła sztuki, którego forma, artystyczna zawartość zmieniają sens historii, reinterpretują ją, demistyfikują rządzące nią mity, demitologizują „polski” Madagaskar. Z pozoru turystyczna wystawa i taka też wideodokumentacja nabierają cech krytycznych.

Wystawę w Atlasie Sztuki można uznać za kolejną część projektu, choć jest ona zarazem odrębną, samodzielną realizacją artystyczną. Koncepcja wystawy nadaje jej charakter pracy postkonceptualnej, przyjmującej quasi-naukową formułę prezentacji wyników badań. „Badawcza” formuła wystawy sama w sobie nie jest nowa. Wystarczy przywołać „klasyczne” konceptualne prace Josepha Kosutha z cyklu „Investigation”, prace Douglasa Hueblera, Dan Grahama, z tego samego czasu, zbiory Marcela Broodthaersa, Gerharda Richtera, czy Ilii Kabakova, a z bardziej współczesnych – archiwa zebrane przez Allana Sekulę czy Oliviera Resslera. Można wymienić wielu innych artystów, chodzi jednak o zaznaczenie sytuacji, gdy koncept kolekcjonerstwa i powstający zbiór zostają połączone z krytycznym podejściem do zgromadzonego materiału. Nie tylko zatem próbuje się udzielić głosu samym rzeczom, by mówiły same za siebie poprzez efekt nagromadzenia, ale próbuje się zbudować nad nimi jakieś struktury myślowe, intelektualne, dyskursywne bądź czysto wyobraźniowe, intuicyjne, emocjonalne, po to, byśmy sami w sobie, na własny wewnętrzny użytek, mogli dokonać rozstrzygnięć w kwestiach przywołanych w zebranych faktach, relacjach, obrazach.     

Wernisaż wystawy Rok polski na Madagaskarze, Antananarywa, Madagaskar, kwiecień 2006, pierwszy z lewej – polski ksiądz Józef, trzeci z lewej – Konsul Honorowy RP na Madagaskarze

Janek Simon postawił się tu w roli podwójnej, żeby nie powiedzieć dwuznacznej. Z jednej strony realizował projekt jako artysta, a zebrane informacje był dla niego materiałem, z którego powstaje dzieło sztuki – z drugiej on sam nie jest biernym, zdystansowanym obserwatorem zewnętrznym. Przeciwnie – jest jednym z elementów owej przedziwnej układanki pod nazwą „polski Madagaskar”, którą próbuje złożyć w koherentną całość projektu-dzieła sztuki. Jest zarazem przedmiotem i podmiotem. Uwidacznia to wielopoziomowość i komplikację tej realizacji. Ale właśnie jako artysta Jan Simon dysponuje sztuką, która jest doskonałym narzędziem budowy dystansu, pozwalającym na wzniesienie owej krytycznej nadbudowy nad wiedzą i wyobrażeniami łączącymi Polskę z Madagaskarem. Skutkiem jest opatrzenie historii współczesnym komentarzem. Wraz z artystą, a także dzięki niemu, przechodzimy w projekcie przez epoki historii, ale także, co jest równie ważne, dyscypliny artystyczne. Odbywamy wyprawę poprzez połączone: historię polityczną i historię sztuki. Wszystko po to, by dokonać rekontekstualizacji jednej i drugiej. Artysta wybrał formułę projektu opartego na tzw. badaniach uczestniczących, czy terenowych, zmieniając metodę antropologiczną  w artystyczną, pracując jak Bronisław Malinowski na Triobriandach („Życie seksualne dzikich”) czy Claude Lévi-Strauss z Nambikwara („Smutek tropików”). Redefiniuje artystyczną metodę konceptualną, wiążąc akcjonizm z tworzeniem bazy danych – historycznych i artystycznych. Za ich pomocą koduje informacje. Informacja, dystrybucja informacji, to kolejny poziom na jakim rozgrywa się projekt. Jan Simon w czasie projektu prowadzi blog (www.rokpolskinamadagaskarze.blog.pl). Wcześniej blog wykorzystał Robert Kuśmirowski, który swój projekt-akcję, pieszą wędrówkę z Łodzi do Paryża, relacjonował w internecie (www.spam.art.pl). Bieżąca informacja o projekcie staje się świadectwem i jednym z elementów dokumentacji. Dokumentacja, która na pierwszy rzut oka, ale tylko na pierwszy rzut oka, wydaje się mało efektowna i banalna, okazuje się zawierać istotne informacje. Bo jak nauczał nas profesor Porębski („Sztuka a informacja”), informacji jest zawsze dość, i są wszędzie. Artysta współczesny ma zawsze pod ręką dość dostępnego materiału, by mieć z czego zbudować dzieło sztuki. Przypomina tym inną modelową postać z antropologii – bricolera, tworzącego z tego, co ma pod ręką (Lévi-Strauss „Myśl nieoswojona”).

Materiał zebrany przez Janka Simona w trakcie projektu i zaprezentowany w Atlasie Sztuki pozwala na dokonanie kilku interpretacji sytuujących jego pracę w kontekście współczesności. Przypomnienie dziś „polskiej” historii Madagaskaru, zwłaszcza tej z dwudziestolecia, pomaga nazwać dzisiejszą politykę, także tzw. „politykę historyczną”, i porównać ją z przedwojenną endecją. To skojarzenie, dziś może już zapomniane, pozwala z dystansu ocenić słowa i czyny polityków i działaczy współczesnej prawicy. Także powiązać  dzisiejszy nacjonalizm i chory patriotyzm ze źródłami tkwiącymi w romantyzmie. Projekt wydobywa z zapomnienia tamte upiory, i w tym sensie jest krytyczny. Sztuka krytyczna – określenie, które wielu piszących traktuje podejrzanie, wytykając mu niejasność i niezdefiniowanie, tu okazuje się niezwykle adekwatne, gdyż sztuka w projekcie Jana Simona spełnia ową krytyczną rolę wobec „polskiego mitu Madagaskaru” funkcjonującego w naszej wyobraźni zbiorowej, obnaża go, a mówiąc innym językiem, dekonstruuje. Sztuka pokazuje swoją krytyczną moc!  

Innym krytycznym wymiarem tego projektu jest sam „Rok Polski”, a raczej sama idea „Roków Polskich” organizowanych w różnych krajach przez instytuty polskie. Są to imprezy oficjelskie, a prawdziwy zysk kulturowy w postaci autentycznej wymiany między twórcami i dotarcia do powszechnej świadomości obywateli innych krajów – niewielkie. Janek Simon sam brał udział w takich imprezach, można więc ufać jego obserwacjom. Jego autorski „Rok Polski” pokazuje inną drogę – zamiast nadętej „promocji” urządzanej przez urzędników państwowych indywidualne kontakty wspierane umiejętnym mecenatem. 

Kolejna interpretacja może zostać określona jako „postkolonialna”. Najbardziej okazałe centra kultury na Madagaskarze, jak stwierdził na miejscu artysta, to Instytut Francuski im. Alberta Camusa, Goethe Institut i trzeci w kolejności – American Culture Center. Kultura współczesna jest tu nadal dostarczana z metropolii. Własnej nie ma, pomijając archeologię i etnografię. Pojawiając się na Madagaskarze z wystawą Janek Simon stał się kolejnym „kolonizatorem”, na miarę tego, jak „polski” w dziejach był Madagaskar. Współczesna kultura Madagaskaru to popkultura amerykańska i francuska. Wniosek – Madagaskar czeka na wzorce. Może nadejdą one z Polski? Obiecujący pierwszy krok już został zrobiony! I oto natychmiast mit Madagaskaru, przed chwilą zdekonstruowany, poddany krytycznej ocenie, odradza się w naszej wyobraźni. To, co zostało poddane racjonalizacji, znów wymyka się w sferę marzeń. Ledwie zdołaliśmy się od niego zdystansować, a już wyobraźniowy Madagaskar powraca, teraz oczyszczony z romantycznych i endeckich demonów. Nie jest Polakiem, kto nie pomyśli o Madagaskarze, jego kulturowym podboju, np. za pomocą artystycznych projektów. Janek Simon pomyślał. Zapowiada kolejny projekt na Madagaskarze.

* dr Łukasz Guzek, historyk sztuki i krytyk sztuki, redaktor witryny internetowej spam.art.pl. Mieszka i pracuje w Krakowie.