Wydaje się, że sztuka współczesna ma wiele wspólnego z matematyką. Obie dziedziny ludzkiej działalności stawiają sobie za jeden z celów dotarcie do możliwie szerokiego grona odbiorców. Pewnym rozczarowaniem powinien zatem napawać fakt, że przytłaczająca większość społeczeństwa otwarcie przyznaje się, że nie wie, o co chodzi w nowoczesnej sztuce, a ich znajomość matematyki ogranicza się do przebrnięcia przez egzamin maturalny. Oczywiście to w najmniejszym stopniu nie skłania prawdziwych artystów i zapalonych matematyków do przerywania swych prac lub porzucania badań.
Inny wspólny mianownik obu dziedzin to aspekt estetyczny. Z mojej (nieco naiwnej) obserwacji wnioskuję, że artysta, tworząc obraz lub rzeźbę, dba, aby jego dzieło poruszało odbiorcę. Często polega to na odniesieniu do natury, ale także na skojarzeniach bardziej abstrakcyjnych. Matematyk (a uważam się za matematyka) też musi dbać o estetykę swoich artykułów – nawet, jeśli jego (z trudem osiągnięty) wynik jest ważny, ale niezrozumiale zredagowany, nie będzie opublikowany w renomowanym czasopiśmie. Inną sprawą jest kwestia „mody” w obu dziedzinach, ale nie będę się nad nią zatrzymywał.
Znaczna część twórczości Stefana Krygiera ma związki z matematyką, a ściślej: z geometrią i tak zwanymi fraktalami.
Geometria jest jedną z trzech głównych gałęzi matematyki, pozostałe to algebra i analiza. Właśnie figury geometryczne najczęściej pojawiają się w sztuce, gdzie są nazywane formami. Władysław Strzemiński, nauczyciel Stefana Krygiera, był nowatorem w tym obszarze. Spotkałem się z wykorzystywaniem teorii liczb (działu algebry) w sztuce (García), ale analiza jest raczej odporna na artystyczne zakusy.
Niezwykle ważnym zjawiskiem, występującym w praktycznie wszystkich dziedzinach nauki i sztuki, jest symetria. Mówimy, że dana figura geometryczna jest symetryczna, jeśli istnieje nietrywialne przekształcenie (izometria) tej figury w siebie. Wszystkie takie przekształcenia tworzą grupę zwaną grupą symetrii figury.
Najprostszym przykładem jest symetria zwierciadlana – grupa symetrii jest dwuelementowa, bo dwukrotne powtórzenie (podwójna iteracja) odbicia lustrzanego prowadzi do przekształcenia identycznościowego. Innym przykładem jest grupa cykliczna rzędu n, która składa się z obrotów wokół ustalonej osi w przestrzeni (lub wokół punktu na płaszczyźnie) o kąty będące krotnościami kąta 3600/n; jest ona generowana przez jeden element, obrót o kąt 3600/n, którego n-krotna iteracja jest identycznością. Ale istnieją bardziej złożone grupy. Na przykład, grupa symetrii sześcianu składa się z 24 przekształceń i nie jest cykliczna. Istnieją też grupy nieskończone, gdzie oprócz obrotów (lub odbić) występują dodatkowo przesunięcia. Takiej symetrii (co prawda, tylko lokalnie) podlega, na przykład, układ pęków na łodydze.
Pięknie o symetrii w przyrodzie i sztuce klasycznej pisze H. Weyl w książce Symetria. Bez pojęcia symetrii fizycy nie byliby w stanie zrozumieć zjawisk kwantowych i własności cząstek elementarnych. (Ciekawe, kiedy artyści odkryją niezwykły świat fizyki kwantowej?).
Oczywiście artyści nie muszą kopiować rysunków z podręczników do geometrii lub biologii. Mają oni swoje sposoby, aby odkryć i uwiecznić symetrie (być może niepełne) w tworzonych przez siebie formach. Bardzo dobrze to widać w Ośrodku Kondensacji Formy, Konfliktach, Kolineacjach czy w Przekształceniu sześcianu autorstwa Stefana Krygiera.
Bardzo wdzięcznymi obiektami geometrycznymi są fraktale. Samo słowo „fraktal” wyraża fakt, że taki obiekt ma ułamkowy (po angielsku fractional) wymiar. Istnieją fraktale na płaszczyźnie, które mają wymiar pomiędzy 1 i 2: gdy mierzymy ich długość, to wychodzi nieskończoność, a gdy mierzymy ich pole, to dostajemy zero. Przykładowo, wymiar linii brzegowej Norwegii na mapie wynosi około 1,52.
Bardzo popularne jest produkowanie obiektów fraktalnych na komputerze. Jest to na tyle proste pojęciowo, że pokuszę się o opisanie odpowiedniego przykładu. Niech A będzie kwadratem na płaszczyźnie o boku 1 oraz niech f1 i f2 będą prostymi (afinicznymi) przekształceniami płaszczyzny takimi, że każde z nich przekształca A na czworobok, f1(A) lub f2(A), który leży ściśle wewnątrz A. Wybierzmy dowolny punkt x0 z A i przyłóżmy do niego albo przekształcenie f1albo przekształcenie f2, każde z określonym prawdopodobieństwem. Otrzymamy punkt x1równy albo f1(x0) albo f2(x0); oczywiście, x1 leży w A. To samo powtarzamy w odniesieniu do punktu x1 i dostajemy x2=f1(x1) lub x2=f2(x1), itd. Okazuje się, że otrzymany w ten sposób ciąg punktów xn przy dużych n zaczyna układać się w zbiór fraktalny, który jako żywo przypomina liść paproci.
B. Mandelbrot (zmarły w zeszłym roku matematyk polskiego pochodzenia) był prekursorem teorii fraktali. Istnieje tak zwany „zbiór Mandelbrota”, który można łatwo wygenerować na komputerze (z pomocą prostego przekształcenia płaszczyzny w siebie) i który ma bardzo skomplikowaną (i nie do końca zbadaną) strukturę. Znany fizyk R. Penrose w książce Nowy umysł cesarza podaje zbiór Mandelbrota jako przykład na ułomność (nierekurencyjność) formalnej matematyki i na dzieło sztuki odkryte (nie stworzone) przez człowieka.
Ważną cechą większości figur fraktalnych jest ich samopodobieństwo: jeśli taką figurę odpowiednio pomniejszymy i przesuniemy, to nałoży się ona dokładnie na właściwy podzbiór wyjściowej figury. Można powiedzieć, że figura w małej skali jest taka sama jak w dużej skali – tak jest w przypadku komputerowego liścia paproci.
Właśnie samopodobieństwo występuje w wielu obrazach Stefana Krygiera: Multiplikacja, Przestrzeń konkretna, Eo ipso, a nawet w obrazach inspirowanych sztuką antyczną. Trzeba też przyznać, że samopodobieństwo w obrazach Stefana Krygiera występuje tylko w ograniczonej skali. Niemniej, skojarzenie z fraktalami jest nieodparte. Również w jego kompozycjach Ośrodka Kondensacji Formy można dopatrzeć się cech fraktalnych.
Na koniec chciałbym odnieść się do takich obrazów Stefana Krygiera, jak Czarna kula, …dla Giorgione czy Uczta u Lukrecji Borgii. Według mnie ich podstawową cechą jest natarczywa trójwymiarowość. Artysta tłumaczył to na swój sposób (chodziło mu o wydobycie na pierwszy plan pewnych ukrytych cech), ale dla mnie jest to interesujące z geometrycznego punktu widzenia.
Prof. dr hab. Henryk Żołądek kieruje Zakładem Układów Dynamicznych na Wydziale Matematyki, Infor- matyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego. Jest autorem ponad 70 prac naukowych z matema- tyki.